sobota, 19 kwietnia 2014

Plagiat

Zanim przejdziemy do tej sprawy, która was, media, tak bardzo obecnie absorbuje - bo jest na czasie - niech pan pozwoli, że zacznę od początku. Wyjaśnienie podstaw da najrzetelniejszą odpowiedź tym wszystkim oskarżeniom o plagiat.

Podstawowym problemem w projektowaniu nowego życia, jakie udało nam się stworzyć, było zaprogramowanie, że się tak wyrażę, dwóch podstawowych mechanizmów. Wola przeżycia na pierwszy ogień. Widzi pan, to co dla nas jest jasne - że każdy żywy organizm chce przeżyć - wcale nie jest takie oczywiste, kiedy mamy do czynienia z totalnie świeżym organizmem stworzonym sztucznie, bez żadnej wiedzy przeszłych pokoleń zawartych w genach. Wszystkie mechanizmy musimy ręcznie zaprogramować, co jest równie problematyczne, co ekscytujące.

Organizmy miały mieć wolną wolę, ale wiemy że całkowita wolność nie istnieje. Nawet my - ludzie - myślimy, że samodzielnie myślimy. Skonstruowaliśmy więc mechanizm motywacyjny, który wspomaga podejmowanie decyzji potrzebnych z punktu widzenia przeżycia. A motywacja, rozumie pan, może być dwojaka - negatywna lub pozytywna. Przeżycie z punktu widzenia eksperymentu było kluczowe, także użyliśmy tej pierwszej, która jest na ogół silniejsza. Połączyliśmy zatem wszystkie podstawowe funkcje podtrzymujące życiowe z ośrodkiem bólu bezpośrednio w mózgu. Kiedy organizm nie jadł, nie pił, nie spał, nie oddychał, przebywał w zbyt gorącym lub zbyt zimnym dla niego środowisku - doświadczał bólu. To go motywowało do zmiany tej sytuacji i unikania jej na przyszłość. Nawet prof. Pavlov ze swoim psem nie przewidział, jak szybko da się nauczyć prawidłowych zachowań inteligentny i "czysty" umysł.

Co może pana zaciekawić, to że połączyliśmy też pewne zachowania odnoszące się do przeżycia z wydzielaniem się w mózgu substancji powodujących przyjemność - endorfin. Chcieliśmy w ten sposób pozytywnie wzmocnić wybieranie dobrych dla organizmu sposobów na podtrzymanie życia. Już tłumaczę, bo może to być istotne w pana artykule odnośnie plagiatu - zastąpiliśmy pewne atawistyczne mechanizmy bardziej skutecznymi z punktu widzenia przetrwania organizmu. I tak endorfiny wydzielały się w styczności z wartościowym pożywieniem, czy określonym, najbardziej zdrowym składem powietrza. W ten sposób teoretycznie swobodnie myślące organizmy popchnęliśmy do najlepszych dla nich samych wyborów.

Drugą podstawową sprawą było przetrwanie całego gatunku, a więc reprodukcja. Może pan wierzyć lub nie, ale do tego też trzeba zachęcić organizmy w jakiś sposób. Nie do pomyślenia, prawda? Wszak to tak oczywiste dla nas... Znów wykorzystaliśmy endorfiny jako motywator do działań reprodukcyjnych, potężną, ale krótką dawkę. Długo dyskutowaliśmy z moim partnerem, dr Kenrickiem, jak wielką dawkę powinniśmy aplikować. W końcu stanęło na potężnym, ale krótkotrwałym zastrzyku endorfin - na tyle dużym by szybko wypracować nawyk poszukiwania partnera, ale na tyle krótkim, by takie działania organizmy podejmowały jak najczęściej. Można by powiedzieć, by "nie spoczęły na laurach". Dr Kenrick kwestionował to podejście z etycznego punktu widzenia - w końcu stały dopływ endorfin spowodowałby, że życie przez nas zaprojektowane mogłoby być niezmiennie szczęśliwe przy stałym dopływie endorfin - mieliśmy okazję wreszcie stworzyć wieczne szczęście. Kuszące, prawda? Jednak zupełnie nieskuteczne z motywacyjnego punktu widzenia, poszukiwanie endorfin musi być stałe i ze względu na dobro eksperymentu nie mogliśmy pozwolić, by organizmy były wiecznie "zadowolone".

Kiedy już załatwiliśmy te dwie podstawowe sprawy, musieliśmy przejść dalej czyli do mechanizmów naturalnego ulepszania gatunku, czyli przetrwania genów. Na pierwszy ogień poszły metody doboru - w dłuższej perspektywie preferowane miały być organizmy zdrowsze, silniejsze. Stanęliśmy przed problemem jak takie organizmy czy - przepraszam za wyrażenie - zestawy genów mają się nawzajem rozpoznawać. Pierwsza rzecz to rozpoznawanie zdrowych okazów gatunku - osiągnęliśmy to projektując zewnętrzne oznaki zdrowia organizmu, widoczne na zewnątrz. Druga sprawa to coś, co nazwalibyśmy w dzisiejszym świecie statusem - bardziej zdolne, lepiej przystosowane jednostki musiały w jakiś sposób to manifestować środowisku zewnętrznemu, by dać się rozpoznać i wybrać jako partnerzy.

To były nadajnik sygnałów, natomiast jako odbiornik podłączyliśmy zestaw bodźców zmysłowych - głównie wzrok, ale również słuch i węch - do odpowiednich hormonów "obiecujących" mózgowi endorfiny. Czyli system rozpoznawczo-motywacyjny.

Następną rzeczą było zapewnienie potomstwu przeżycia. Tu przydatny okazał się mechanizm stadny - czy społeczny - jak zwał tak zwał. Raz - w grupie jednostki miały większe szanse przeżycia, stawienia czoła niebezpieczeństwom czy zdobycia pożywienia. Dwa - w grupie łatwiej zapewnić przetrwanie młodych. Stworzyliśmy mechanizmy afiliacji, najsilniejszej względem organizmów posiadających bardzo podobne geny - możemy nazwać je rodziną, dalej tych posiadających nieco odmienne geny ale z pewnymi cechami wspólnymi. Jeśli i tutaj potrzebuje pan analogii, to ta druga grupa to coś na kształt środowiska lokalnego, nacji czy rasy. Wyeliminowaliśmy natomiast wydzielanie się adrenaliny i innych hormonów "walki" przy zetknięciu z posiadaczami odmiennych genów - to kolejny atawizm modelu wzorcowego.

Grupy stwarzają także pewne niebezpieczeństwa, z których trzeba sobie zdawać sprawę. Mogą wystąpić zaburzenia zachowania, walko o pożywienie czy partnerów, kiedy występuje ich niedostatek. Sami to spowodowaliśmy wdrażając mechanizmy bólu na pierwszym etapie, nie da się uniknąć konfliktów. Z tego powodu zaprogramowaliśmy wydzielanie się adrenaliny, kiedy organizm został czegoś pozbawiony, a agresja w ten sposób spowodowana miała być sygnałem ostrzegawczym dla innych członków społeczności, że takie zachowania nie są akceptowalne i prowadzą do bólu. Mieliśmy nadzieję, że ten mechanizm pozwoli wyuczyć społeczności o nieskuteczności inicjowania zachowań agresywnych, gdyż spotykają się ze zdecydowaną reakcją.

Ostatnim krokiem było zamaskowanie wszystkich powyższych procedur na tyle, by organizmy nie były ich świadome, tylko "doświadczały" ich lub po prostu "czuły", mówiąc ogólnikowo. Świadomość procesów motywacyjnych mogła prowadzić do ich zakwestionowania, co zaburzyłoby cały zaprojektowany zestaw zachowań. Organizmy musiały mieć poczucie "wolnego wyboru".

Pyta pan o oskarżenia odnośnie plagiatu? Jak pan zdążył zauważyć, projektując nowe życie nie odkryliśmy niczego nowego, wykorzystaliśmy mechanizmy obecne od setek tysięcy lat, w każdym z żyjących organizmów. I ta krytyka, oburzenie ze strony opinii publicznej chyba właśnie z tego wynika - z moich i dr Kendricka słów, że są one obecne w każdym z organizmów. Ludzi boli ta świadomość, prostota naszej konstrukcji i tak proste wytłumaczenie wszystkich wyższych idei jak miłość, rodzina, patriotyzm, honor, postęp. Wolą mieć poczucie "wolnego wyboru".