sobota, 6 sierpnia 2011

Metoda Pantalona

A dokładnie Michaela V. Pantalona, profesora Yale, którą rząd amerykański wdrożył wśród lekarzy oddziałów ratunkowych. Metoda wywierania wpływu na siebie i na innych w sposób podobno błyskawiczny i trwały, w 6 pytaniach. Miałem przyjemność w czwartek uczestniczyć w Empiku w wykładzie dr Elżbiety Zubrzyckiej, prezes Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego (przesympatyczna osoba o ogromnej wiedzy).

Od początku wydaje się dziwna metoda wywierania wpływu, której przyświeca motto:

Ludzie robią to co chcą i nic innego. Nic w tym złego i nic nam do tego
- dr Elżbieta Zubrzycka

Założenia metody pracy z przekonaniami:

1. Człowiek jest wolną jednostką, która sama o sobie decyduje. Wszelkie „przekonanie” technikami perswazji bez sięgnięcia głębiej jest tylko krótkotrwałe.

2. Kolejne, odważne założenie – człowiek sam siebie zna najlepiej i tylko on sam jest w stanie siebie do czegoś przekonać.

3. Najodważniejsze z założeń – skoro proponujemy pozytywną i korzystną zmianę (oho, etyka), to myślący człowiek zobaczy w tym wartość. My tylko musimy mu pomóc przemyśleć tę sprawę.

To, co mnie bardzo cieszy, to że wolność i autonomia jednostki jest coraz bardziej powszechna w świetle psychologii i liczne badania wykazują, że  m y ś l e n i e  oraz  r e f l e k s j a  najlepszymi metodami są. Tylko trzeba jak najwięcej ludzi uczyć myśleć samodzielnie i znajdować czas na refleksję nad własnymi wartościami i wyborami życiowymi. Odchodzi w niepamięć system behawioralny oparty na karach i nagrodach, który - jak wielokrotnie udowadniano – w większości przypadków jest nieskuteczny i nie wywiera trwałej zmiany zachowania. Jedno co smuci, to to że w harcerstwie nadal jest on stosowany – pompki, karniaki, fikcyjne punkty w rywalizacji zastępów, saperki, polary i wycieczki zagraniczne. Wychowawcze zło wcielone, na moje.

Ale nie o przekonywanie innych tu chodzi, tylko przede wszystkim o pracę nad sobą – bo do tego moim zdaniem ta metoda świetnie się nadaje. Do rzeczy, jak to działa. Wybieramy jakąś zmianę, którą chcielibyśmy, moglibyśmy albo rozważamy do wprowadzenia, nawet czysto hipotetycznie.  I lecimy z 6 pytaniami:

1. Dlaczego mógłbym chcieć wprowadzić tę zmianę?       

Kilka minut na wypisanie na kartce powodów – już otwiera głowę na sprawdzenie tego drugiego punktu widzenia. Nie „dlaczego chcę” ale „dlaczego ewentualnie mógłbym chcieć” – mały kroczek w kierunku otwarcia.

2.  Jak, w skali od 1 do 10, jestem zmotywowany by wprowadzić tę zmianę?

3. Dlaczego nie wybrałem mniejszej liczby?

Ha – mniejszej. Znowu pozytywnie, bo szukamy znowu tego co mogłoby być pozytywne we wprowadzeniu zmiany. Gdyby poprzednia liczba to było 1, to pytanie brzmiałoby „Co powinno się stać bym dał 2?"

4. Jakie byłyby pozytywne skutki tej zmiany?

5. Dlaczego te skutki są dla mnie ważne?

To kluczowe pytanie, odnoszące się do wartości. Jest ono pogłębiane, zadawane do 5 razy, jak bycie pytanym przez małe dziecko. Dam przykład – ja na warsztat wziąłem sobie systematyczne wypełnianie obowiązków z wyprzedzeniem, nie na ostatnią chwilę. Skutkowałoby to czasem na realizację pasji i planów poza obowiązkami.

- Dlaczego to dla mnie ważne?

- By żyć wolnym życiem i robić to co chcę. Dla spokoju wewnętrznego i braku frustracji ze ciągle coś jest do zrobienia.

- Dlaczego to dla mnie ważne?

- Bo chcę być wolny i to dla mnie nadrzędna wartość.

- Dlaczego to dla mnie ważne?

- Bo tak ma wyglądać moje życie.

- Dlaczego to dla mnie ważne?

- Bo wtedy będę całkiem szczęśliwy.

Dobra, głębiej się nie da. Nie jestem pewien czy to dobrze przeprowadziłem, ale dotarłem do tego, że wypełniając obowiązki z wyprzedzeniem i według planu będę szczęśliwy, a nierobienie tego prowadzi do czegoś wręcz odwrotnego. Banał (jak całość psychologii).

6. Jaki byłby teraz następny krok?

Psychologiczny standard – akcja od razu, czyli zabierz się za to od razu i zacznij od pierwszego, małego kroku w tę stronę. Pantalon radzi zrobić także plan działania, spisać kontrakt Ja-Ja, o tym jak wyglądać będzie wprowadzenie zmiany. SMARTowo i konkretnie, z prawniczą wręcz dokładnością. Ale bez kar i wynagrodzeń umownych – to nie behawioryzm. Robimy, bo chcemy, bo nam na tym zależy. Decyzja na czas określony – tydzień, miesiąc – nie „już nigdy”, „już zawsze”, „do końca życia”.

I najważniejsze – jak dojdziemy do tego, że nie chcemy (my albo ktoś) wprowadzać danej zmiany, nie jest nam potrzebna – to nie wprowadzamy. I koniec. Przemyśleliśmy sprawę, przetrawiliśmy dokładnie czy jest spójna z naszymi wartościami, czy miałaby pozytywne skutki w naszym życiu. Jeśli nie przekonaliśmy sami siebie, to zmiana nie jest warta tego by ją wprowadzać. Można do rozważań wrócić za miesiąc, kwartał, pół roku. Może do głowy przyjdą nam inne argumenty. Ale wprowadzanie bez pełnego przekonania ze chcemy skończy się tylko kolejną niby-chęcią wprowadzenia zmiany, której nie wprowadzamy, a „powinniśmy”. I złe samopoczucie.

Ogólnie pozytywna, fajna metoda na pomyślenie i poukładanie sobie w głowie wartości. Rzadko na to znajdujemy czas, rzadko o tym myślimy, rzadko sięgamy w głąb – a warto.

2 komentarze:

  1. Jak ja uwielbiam te motywacyjne zagadnienia, niestety na mnie to ciężko wychodzi. Jednakże po przeczytaniu tej notki (i ogólnych wcześniejszych, dzisiejszych rozkminach,a no patrz jak się złożyło!:P) chyba coś ruszy do przodu. Dziękuję za przykład o odkładaniu na ostatnią chwilę,to takie bliskie. Pozdrawiam!;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prokrastynacja problemem narodów :) Pozdro i do przodu!

    OdpowiedzUsuń