środa, 30 stycznia 2013

Overpreparing

Nigdy nie będziesz dostatecznie gotowy – do czegokolwiek się przygotowujesz. Nigdy okoliczności nie będą idealne, a czas doskonały. Zawsze będzie coś nie tak, coś co można poprawić, ulepszyć, jeszcze jedna więcej rzecz do dodania – do nowego produktu, planu na biznes, książki, zestawu umiejętności czy do wystroju domu, żeby był idealny i "gotowy".

Świetne pomysły, jeśli nie są wdrożone w życie od razu, lubią obrastać w nieskończoność w kreatywnych umysłach, w czasie tzw. „muszę przemyśleć, poukładać to sobie wszystko, przygotować się lepiej...”. Obrastają w dodatkowe odnóża pomysłów – skoro robię już to, to jeszcze może dodam do tego trochę inny wariant. Może zrobię to dla nieco większej liczby osób? Będzie do tego potrzebna ekipa projektowa! No, jak tylko osób to na pewno warto i stronkę postawić, rozgłos w mediach!

„Nadbudówki” do pomysłów niekoniecznie muszą iść w tę stronę. Ale ich cechą charakterystyczną jest to, że z czasem plan robi się niewyobrażalnie większy niż początkowy zamysł. A przygotowania trwają... overpreparing w stosunku do tego, co tak naprawdę jest do zrobienia.




Czasem receptą na takie odwlekanie i „układanie sobie w głowie” jest proste zdanie:

Start small, start fast.

Powiedziałbym jeszcze ‘start imperfect’, albo ‘wypuść betę, martw się później’, albo ‘sell first, fix later’ jak mawiają informatycy. Zacznij robić, realizować, a szczegóły wypracuje się po drodze. Umiejętności przyjdą w ramach praktyki. Poukładasz sobie wszystko w działaniu.

Tylko zacznij. Zanim pomysł cię przerośnie. Zanim ci się odechce. Zanim zrobi to ktoś inny. Zanim stanie się niemożliwe. Zanim nabierzesz wątpliwości - pochodzących od siebie czy od innych. Albo zwyczajnie już nie będzie warto.

It has to start somewhere
It has to start sometime
What better place than here,
What better time than now?
- Rage Against the Machine, Guerilla Radio

sobota, 19 stycznia 2013

Zadufanie w czasy

Próżni antyczni Grecy, pewni, że świat jest płaski, z Helladą w centrum i otoczony ogromną rzeką Okeanos! Nawet nie spodziewali się, że jest cokolwiek za plemionami Indów. Nie podejrzewali istnienia kontynentu amerykańskiego, a Heraklit mimo swoich wybitnych zasług dla historii pyta, czy za Europą jest morze!

Ciemne wieki średniowieczne, gdzie dogmatyczna wiara kazała palić wszelkich myślicieli, którzy prezentowali odmienne od Kościoła stanowiska! Wiara w zabobony, czary, skrajny analfabetyzm, bestialskie tortury, zasady pańszczyzny zmuszające do niewolniczej pracy... System monarchii absolutnej, tyranie, które dzisiaj w głowach się nie mieszczą.

Skoro już jesteśmy przy niewolnikach, to jak ograniczeni i nieludzcy musieli być handlarze żywym towarem, przewożąc black cargo, plantatorzy wykorzystujący czarnoskórych niewolników. Jak ograniczone myślenie musiało być, by inne ludzkie istnienia uważać za czyjąś własność? Odczłowieczyć, pozbawić praw i własnego zdania.

Nauki różnych myślicieli, wybitnych jak na swoje czasy. Wpływowych władców, "oświeconych". W tym także przez siły wyższe, np. Synody, papieże, władcy namaszczeni przez różnej maści bogów, postaci na owe czasy "nieomylne" itp. 

Kobiety bez prawa głosu? Jak dalekie nam jest teraz to myślenie jeszcze z początków XX wieku?

Przez cały okres dziejów przewijały się wojny – a jak że się odbywały, to ktoś wierzył w ich słuszność. Teraz patrzymy z politowaniem na krwawe jatki antyku, średniowiecza czy późniejszych wieków.

I w każdym z tych czasów większość ludzi wierzyła, że taki jest porządek. Że tak ma być, jest ok. Aż odpowiednia liczba osób doszła do wniosku, że to nie tak, że można lepiej, że można zupełnie inaczej. A to, co się dzieje to zupełny bezsens.

Jak zadufani w siebie i w swoje czasy musimy być, żeby wierzyć, że teraz nie popełniamy jakiś monstrualnych głupot, niesprawiedliwości? I że nasze czasy nie będą wyśmiewane, wyszydzane i krytykowane za te dwieście-trzysta lat? Może już za sto albo pięćdziesiąt? Które z naszych obecnych praktyk będą uznawane za bestialskie, niehumanitarne, nieludzkie, albo zwyczajnie błędne czy bzdurne?

Czy z perspektywy stu kolejnych lat nie będzie wydawało się, że teraz błądzimy w szalonych poglądach? Co będzie przedmiotem krytyki? Wierzenia? Stosunki społeczne? System gospodarczy? Może stosunki międzynarodowe? Obyczaje żywieniowe? Ustrój polityczny?

Pomyśl przez chwilę, że może właśnie teraz wierzysz, że Ziemia jest płaska. 

środa, 16 stycznia 2013

Przeprojektowanie

- ... a tutaj – kontynuowała Jane – przeprojektowujemy przekonania.

Spojrzałem na długie rzędy terminali i na stojących przy nich ludzi, skupionych na zawartości ekranów. Przesuwali palcami wyświetlane elementy, układając je w misterny obraz. Niektórzy robili to szybko, jakby ich gonił jakiś nierealny stwór rodem z koszmarów. Oglądali się przez ramię, za chwilę wracali do układania.

Inni znów z uwagą i pieczołowitością składali drobne ikonki na wyświetlaczach. Ważyli każdy ruch, jakby od niego zależało całe ich życie.

Ekrany były za daleko, żebym mógł cokolwiek dojrzeć, zresztą i tak byłem zbytnio rozproszony. To istne mrowisko, niekończące się aleje terminali i pracujących przy nich ludzi, nie pozwalało skupić uwagi na dłużej niż chwil na pojedynczym z nich. Zaraz uwaga uciekała do następnego i następnego, biegając po całym pomieszczeniu, a ja próbowałem za nią nadążyć.

- Zasada leżąca u podstaw jest stosunkowo prosta. – Jane nie czekała, aż zadam jakiekolwiek pytanie. Widocznie wszystko było odmalowane na mojej twarzy. – Otóż od początku życia jesteśmy karmieni pewnymi przekonaniami, wartościami, wierzeniami. Od dziecka słyszymy „bądź grzeczny”, „trzeba się dzielić”, „nie męcz taty, idź pobaw się sam”, albo „jest już późno, dobre dzieci śpią w nocy”. Potem dochodzą prawidła, jakich uczymy się w życiu – „kto nie posmaruje ten nie jedzie”, „bez pracy nie ma kołaczy”, „żeby mieć więcej niż inni to trzeba być złodziejem”, „pieniądze szczęścia nie dają”. Przekonania, opinie, złote zasady które pozwoliły innym przetrwać różne sytuacje w przeszłości i przekazują je dalej. Z czasem buduje się z tego mniej lub bardziej spójny obraz tego, jak powinno wyglądać życie, jak wygląda świat, i jak się w nim odnaleźć.

Zbliżyliśmy się do jednego z rzędów terminali. Na wyświetlaczu migały frazy podobne do tych, które przed chwilą Jane mi zacytowała. Przeprojektowujący przyporządkowywał do nich symbole, których znaczenia nie byłem w stanie odgadnąć.

Moja przewodniczka zauważyła, że wpatruję się w monitor.

- Teraz przeprojektowujący zapoznaje się z zestawem najpopularniejszych opinii i przekonań, decydując jak bardzo chciałby w nie wierzyć. – wyjaśniła.

- To znaczy, że oni przeprojektowują swoje własne systemy przekonań?

Jane spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

- Oczywiście! Kto inny miałby to robić? Komu innemu oddaliby w ręce decyzję o tym, w co mają wierzyć? Dość już czasu spędzili pod wpływem rodziców,  społeczeństwa, systemu edukacji czy polityków. Tutaj każdy sam przeprojektowuje siebie.

- A co ze słusznymi poglądami? Co z uniwersalnymi prawdami? – odparłem nieco zaniepokojony.

- Czyli z jakimi, Sid?

- No nie wiem... „Trzeba sobie pomagać” na przykład. Albo „Dzieci są przyszłością narodu”. Przecież to są oczywiste sprawy!

- Dla ciebie może i są. Tutaj każdy decyduje swobodnie. Może przestać wierzyć w dowolną prawdę, a dowolną przyjąć. Nie mamy wpływu na jego ostateczne oceny, nawet nie mamy w nie wglądu.

Dotarliśmy do jednej z tych przeprojektowujących, którzy gorączkowo zmieniali układ fraz i symboli na ekranie. Kobieta jakby czegoś poszukiwała, przelatywała tylko wzrokiem przez poszczególne zdania i przewijała je wciąż wprzód i wprzód. Nie zwróciła na nas najmniejszej uwagi.

- Niektóre przekonania powstają na skutek bolesnych doświadczeń życiowych. Najczęstszą przyczyną są oczywiście zawody miłosne... Po zdradzie czy porzuceniu w wielu głowach rodzi się myśl „nigdy więcej już nikomu nie zaufam”, „kto się bardziej zaangażuje, przegrywa” albo „wielka miłość jest tylko w filmach”. Wielu z tych ludzi potem przychodzi do nas, pozbyć się tych przekonań. Pozbyć się tego balastu, by móc normalnie funkcjonować, komuś zaufać, kogoś pokochać.

Przez chwilę przyglądaliśmy się pracującej kobiecie.

- A potem przychodzą znowu. Niektórych widuję tu po kilkanaście razy. Aż wreszcie po którymś razie już nie przychodzą. Lubię myśleć, że to dlatego, że wreszcie się nie zawiedli... ale może być też tak, że po prostu przestali już próbować.

Ruszyliśmy dalej, przez szerokie drzwi przechodząc do drugiego pomieszczenia.

- Tutaj jest dział białych kartek.

Było tu już znacznie mniej osób. Terminale nie były tak kolorowe, a ludzie pracowali o wiele wolniej. Między jednym poleceniem a drugim przeprojektowujących upływały długie chwile, które spędzali na nieruchomej kontemplacji.

- Tutaj przeprojektowujący nie otrzymują zestawu przekonań. Tutaj otrzymują tylko pusty, biały ekran. Sami ustalają, co ma znaleźć się w ich przekonaniach. Tak, jakby z góry odrzucali wszystko, co do tej pory zostało im powiedziane, a wymyślali wszystko na nowo. Cholernie ciężka robota, część pracuje tutaj po kilka miesięcy. Niektórzy w systemie cotygodniowym przychodzą tutaj już drugi rok.

Dopiero teraz, gdy przyjrzałem się bliżej, zauważyłem wysiłek malujący się na ich twarzach. Pełne skupienie i skoncentrowanie.

- Najtrudniej usiąść nad białą kartką i zaprojektować swój system przekonań, wartości, zupełnie od nowa. Bez żadnych ograniczeń i limitów. Bez przeszłych doświadczeń i bolesnych porażek, które przekonują, że w coś nie warto wierzyć.

Skierowaliśmy się do kolejnych szerokich drzwi. Pewna myśl we mnie dojrzewała, rosnąc i nadymając się z każdym kolejnym krokiem. Przy wyjściu z działu białych kartek nie wytrzymałem i wybuchnąłem:

- Nie myśleliście nigdy, ile dobrego moglibyście zdziałać z waszą maszynerią? Do cholery, przecież gdyby wszystkich przepuścić przez terminale, moglibyśmy zaprowadzić doskonały porządek! „Wojna jest złem”, „Kochaj bliźniego swego”, „Dziel się z potrzebującymi”! Przecież znaleźliście sposób na zmianę świata!

Jane poczekała, aż skończę wypluwać z siebie potok słów.

- Naprawdę, Sid? To wszystkie wnioski, do jakich doszedłeś? Kto miałby ustalać te „właściwe” poglądy? Kto miałby nakazać wszystkim w nie wierzyć? Kto miałby miliardom ludzi autorytarnie narzucić swój punkt widzenia?

Autorytarnie?! Przecież to w dobrej wierze! Przez głowę przemknęły mi postaci znanych, wybitnych ludzi. Na pewno znaleźlibyśmy osobistości o odpowiedniej moralności i wiedzy, żeby stworzyć odpowiedni system przekonań!

- I powiedz mi, Sid, kto byłby na tyle głupi, żeby wierzyć w prawdy, zaprojektowane dla niego przez innych?

niedziela, 13 stycznia 2013

Stówerka

No to stówerka - setny tekst na NieIstocie.

Kiedy już kwiaty zostaną wręczone, a małe dziewczynki o rumianych licach wyrecytują pospiesznie sklecone wierszyki jubileuszowe, chciałbym powiedzieć kilka słów. O koncepcji, która przyświecała powstaniu NieIstoty i ewoluowała wraz z jej prowadzeniem.

NI powstała te ponad półtora roku temu, żeby dać miejsce dla moich przemyśleń, dla różnych koncepcji wpadających do mojej głowy, czasem równie szybko, jak z niej wypadających.

Takie miejsce, gdzie mogę pisać, co mnie porusza – i może kogoś też? Może ktoś z tego skorzysta, może go to zainspiruje do własnych przemyśleń, do refleksji. Może nie.

To miejsce do poznania innych poglądów, jeśli tylko kto chce komentować, co zawsze przyjmuję z wielką radością.

To częściowy zapis przemian, jakim ulegam na przestrzeni lat.

To wyraz zuchwałej wiary w to, że to co mam do powiedzenia jest interesujące, a przynajmniej zjadliwe.

To koncepcja schizofrenicznej rozmowy z samym sobą, w której na świadków biorę tych, którzy chcą czytać.

To wreszcie miejsce do szlifowania mojego warsztatu i otrzymywania feedbacku.

Część z poglądów jest na wyraźnej licentia poetica, część wkładam specjalnie w usta innych postaci. Bo sporo z nich jest tylko odmiennymi punktami widzenia, które rozważam i albo przyjmuję, albo odrzucam.

NieIstota w moim zamierzeniu ma być materiałem do inspiracji, przemyśleń i refleksji. Nie spójnym zestawem wskazówek i prostych odpowiedzi jak ma być, a jak nie. Co jest dobre a co złe. Co należy robić a czego nie. Ze wszech miar staram się tego unikać, bo ani sam nie jestem pewien, ani nawet nie chcę, żeby istniał jeden jasno zdefiniowany system.

Nie mam zamiaru kogokolwiek nawracać, pouczać i przedstawiać Jedyny Słuszny sposób na życie i Jedyne Słuszne poglądy. Nie daję sobie monopolu na Prawdę i otwarcie przyznaję, że nie znam Słusznej Drogi przez życie (kto zna?) ani Złotej Recepty na Szczęście. Mimo, że część tekstów może tak brzmieć - al to tylko punkty widzenia. Sam się gubię, eksperymentuję, mam wątpliwości, idę ścieżką, wracam nią za chwilę, łapię za zbyt gorący garnek itp. Sprawdzam.

Nie chciałbym, aby ktokolwiek przyswajał sobie mój sposób życia z jakiegokolwiek powodu, albowiem po pierwsze, zanim się tego sposobu względnie dobrze nauczy, ja już mogę sobie znaleźć inny, po drugie zaś pragnę, aby na świecie było jak najwięcej ludzi o własnych dążeniach. Dlatego też chciałbym, ażeby każdy z wielkim staraniem wybierał własną drogę i szedł naprzód właśnie nią, zamiast drogą ojca, matki czy sąsiada.
- Henry David Thoreau, Walden

Za to zachęcam do zastanawiania się, żeby wybierać i żyć świadomie. Tylko i aż tyle.

I jeszcze oczywiste noblistyczny kontrapunkt widzenia:

Nie, nie, nie, nikt nie pisze "dla siebie", po co ta mistyfikacja? Wszystko, począwszy od obwieszczenia kredą na murku, że "Juzek jest głópi", a na "Józefie i jego braciach" skończywszy, powstało z przemożnej chęci narzucenia innym swoich myśli. "Dla siebie" spisujemy co najwyżej adresy w notesie, a jeśliśmy krzepkiego ducha, to jeszcze i zaciągnięte długi.
- Wisława Szymborska, Poczta literacka


PS. Jeszcze ranking najlepszych słów, po jakich NI była znajdowana w Google. Może jednak zahaczam o więcej tematów, niż mi się wydaje?

5. analiza ryzyka rybaka (praca dyplomowa Medyczne niebezpieczeństwa połowu szprotów na Morzu Północnym – jestem dumny, że pomogłem)

4. kiedy zaczyna dzialac tasiemiec (...wtedy powstają takie właśnie głupoty)

3. fotki dziewczyn z okularami  (cieszy mnie, że jeszcze mam wystarczająco gładkie lico, ale nie tylko to jest przecie istotą dziewczyństwa)

2. myszka miki jak ulepić (z moimi zdolnościami manualnymi???)

1. domina przez internet skype (ze strachem przypominam sobie, że dwa tygodnie temu kupiłem sobie kamerkę internetową...)

czwartek, 10 stycznia 2013

Odpowiedzialność za odpowiedzi

- Panie doktorze, od miesiąca coś boli mnie w płucach, najczęściej w nocy. Co pan mi może przepisać?

- Proszę, oto recepta dla pana. Ten środek jest rewelacyjny.

*    *    *

- W naszej firmie w zeszłym roku odnotowaliśmy stratę. Co mamy zrobić?

- Zaimplementujcie system zarządzania jakością.

*    *    *

- Już nie mogę z tym wszystkim wytrzymać. Jak od tego uciec?

- Weź urlop, wyjedź gdzieś, odpocznij.

*    *    *

Wystrzegaj się ludzi, którzy na pytanie od razu ci dają odpowiedź.
- Zmyślone przysłowie

Jak szybko jesteś w stanie rozwiązać cudzy problem? Jak szybko udzielasz definitywnej odpowiedzi? Jak szybko wręczasz receptę, nie robiąc dodatkowych badań?

Spróbuj pytać, zamiast odpowiadać. Ludzie sami znajdą odpowiedź, jeśli zwrotne pytania były odpowiednie.

Kto odpowiada , zanim wysłucha, dla takiego głupota i hańba.
- Księga Przysłów 18, 13 

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Zrozumienie bez słów

Zapętlony świat w komunikacji dokumentnie
Nastaje czas upraszczania relacji doszczętnie
- Paweł Czekalski

Nasz produkt rozwiązuje największy problem, z jakim ludzkość boryka się od zarania swoich dziejów! Skuteczne i długotrwałe rozwiązanie, innowacyjność i nowoczesność w czystej postaci! Poświęćcie chwilę, ludzie, włączcie wideo na pełen ekran i podziwiajcie technologię zaprzęgniętą w służbę człowieka!

Ciemny ekran rozświetlają szybko zmieniające się obrazy ludzkich postaci.
Żywa podniosła muzyka.

Nikt nie zna człowieka lepiej niż on sam, prawda? Tylko co to znaczy we współczesnym świecie? Nic nie znaczy! Liczy się odbiór, odbiór i jeszcze raz odbiór. Nikogo nie interesuje jaki Jim jest według Jima!

Pracodawcę interesuje jak on widzi Jima, jego żonę interesuje to jak ona go widzi, a jego kolegów z pracy tylko i wyłącznie to jak oni go widzą.

I to powinno najbardziej interesować Jima – jaki jest w oczach innych. Czy uważają go za świetnego czy marnego pracownika, dobrego męża i czułego kochanka, człowieka sukcesu czy życiowego niedorajdę. 

Muzyka przybiera na dramatyzmie, buduje napięcie.
Obrazy wolniej się zmieniają, ilustrują dokładnie treści przedstawiane przez lektora.

I nad tymi dociekaniami Jim spędzał poprzednie tysiąclecia, samodzielnie głowiąc się, pytając, próbując ułożyć z poszlak cokolwiek zbliżonego do prawdy. Daremno! To wszystko tylko strzępy, niepełny obraz, autozasugerowane urojenia, myślenie życzeniowe, albo wizje czarnowidzów myślących, że każdy ma z nimi jakiś problem i nikt nie darzy ich pozytywnym uczuciem! Niemożliwe jest samodzielne uzyskanie pełnego obrazu siebie w oczach drugiego człowieka, a co dopiero grupy społecznej?

Ale teraz z pomocą przychodzi Mirror Reception System!

Duże logo MRS wlatuje na środek ekranu.
Triumfalna muzyka, odczucie napięcia odchodzi.

MRS wykorzystuje skaner aktywności mózgu, już obecny w twoim DataPadzie. W błyskawiczny sposób skanuje neuroreceptory twojego rozmówcy, bada twój obraz  w jego oczach, wszelkie impresje i opinie na twój temat. Wyświetla to w formie prostego schematu lub szczegółowej tabeli danych – wszystko zależnie od twoich preferencji.

Na ekranie pojawiają się tabele ze statystykami.

Już niedługo bez kłopotliwego dociekania i drążenia tematu możesz wiedzieć, co znajomi sądzą o twoim gotowaniu, prowadzeniu samochodu czy jaki jesteś w łóżku! Nie musisz zamartwiać poznawaniem opinii innych – za jednym przyciśnięciem poznajesz prawdę! Pracuj na swoją opinię w sposób świadomy, a postępy śledź na bieżąco. Sprawdzaj, czy twoje starania przynoszą spodziewane rezultaty, już od jutra działaj efektywniej! 

Możliwe jest także skanowanie zdalne, wystarczy że podasz kod DataPada drugiej osoby. Wgraj bazę danych kodów, a poznasz uśrednioną opinię całej grupy! Wszystko błyskawicznie, kustomizowalnie i eksportowalnie.

Relacje jeszcze nigdy nie były tak proste, jak z Mirror Reception System! Żadnej wadliwej komunikacji, niedopowiedzeń czy źle zrozumianych opinii. Nie musisz się też martwić o to, jak komuś coś powiedzieć – niech przeskanuje cię MRS i w jednej chwili wszystko będzie jasne!

Na środku ekranu wykwita wielki kolorowy napis:

MRS – zrozumienie bez słów.

czwartek, 3 stycznia 2013

Nikt nie przyjdzie

Nowy Rok, niedługo nastanie czas porzucania postanowień noworocznych, jeśli ktoś takowe przedsięwziął. I w tym duchu zmian chcę powiedzieć jedną banalną rzecz, przeczytaną u Nathaniela Brandena (polecam):

Nikt nie przyjdzie.

Im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej dla Ciebie.  

Nie przyjdzie nikt, kto zastąpi Cię w tej robocie, którą masz zrobić. W najważniejszej robocie, czyli sprawieniu, że żyjesz tak jak chcesz. Nie zjawi się magiczna wróżka - w dowolnej postaci, czasem przybierająca postać rycerza na białym koniu, czasem dobrego wujka z Ameryki, czasem w bezosobowej formie zaczynającej się od "Gdybym tylko miał..." albo istniejącej w czwartym wymiarze "Jutro/w odpowiednim czasie/jeszcze tylko miesiąc i...". Nic takiego się nie stanie. 

Wróżka nie przyjdzie, rzeczy się nie znajdą, a chwila nie nadejdzie.Tak długo, jak Ty tego nie spowodujesz.

Staram się sobie przypominać to kluczowe zdanie kiedy łapie mnie prokrastynacja (czyli dość często). Jeśli nie zrobisz kroku, to nie spodziewaj się, że będziesz bliżej dojścia do celu. Jasne, może zdarzyć się, że już za rogiem ktoś Cię podwiezie o kilka kilometrów dalej. Ale licząc na to, składasz szczęście w ręce prawdopodobieństwa. Niezbyt rozsądnie. Plecak na plery i sam idziesz poboczem asfaltówki. Machając do samochodów, ale nie polegając na nich.

I nie miej pretensji, że "wróżka" nie przychodzi. Nie miej pretensji do nikogo - rodziny, przyjaciół. Pretensje można mieć tylko do siebie samego, a co do innych, to Stachura się przypomina:

Prawdziwy przyjaciel to nie ten, który odwala za ciebie całą robotę, lecz ten który uświadomi ci, że wszystko masz zrobić sam.
- Edward Stachura, Fabula rasa

 Najbardziej ryzykowne, a nawet szkodliwe, powiedziałbym, oczekiwanie, że z pomocą przyjdzie ukochana osoba. Że pomoże Ci wszystko poukładać, poustawiać, dojść do ładu z własną głową, własnym życiem, zmotywować do spełnienia planów. 

Nie. 

Nie oczekuj, że przyjdzie (nawet, jeśli już jest) i pomoże. Bo nikt nie przyjdzie, nie w tej najważniejszej kwestii, jaką jest szczęście z życia. Obojętnie co się dzieje, w każdym momencie to na Tobie spoczywa odpowiedzialność żeby sobie pomóc, żeby się sobą zaopiekować. I tylko w Twoich rękach jest to, czy coś się stanie, czy nie.

The greatest gift you can give to someone is your own personal development. I used to say ‘If you will take care of me, I will take care of you.’ Now I say ‘I will take care of me for you, if you will take care of you for me.’
- Jim Rohn

W dwóch zdaniach zamykając powszechne życzenia noworoczne - nie czekaj na nikogo, bo nikt nie przyjdzie. Plecak na plery i marsz poboczem asfaltówki!

wtorek, 1 stycznia 2013

Koncepcja puzzla

Noworoczne konwersacje z Agą i metafora, która ruszyła mi mózgowie po przetańczonej nocy.

Czy ludzie są puzzlami, którzy potrzebują innych by odnaleźć sens? Czy tylko w zestawie (społeczeństwie) możemy się spełnić, a bez, jako istoty stadne, jesteśmy wybrakowani i niepełni? Idąc dalej za metaforą, znajdujemy na pewno bliskie osoby, do których idealnie pasujemy. Co pocieszające, więcej niż jedną (nawet jak ktoś jest puzzlem narożnym).

Może to egocentryczne postawienie świata, ale ja w miejsce puzzli wolałbym koncepcję świata opartą na obrazkach. Gdyby każdy był kompletnym obrazkiem/obrazem (czy jaką kto tam technikę lubi), nie kawałkiem większej układanki.

Dlaczego? Bo do czego Ci się przyda pojedynczy puzzel? Sam w sobie nie przedstawia wielkiej wartości, jest niepełny, nawet czasem trudno zrozumieć co jest na nim nasmarowane póki nie stanie się częścią większego fragmentu (z dwóch puzzli? Z pięciu? Z trzydziestu?). Na dodatek, gdy jeden puzzel się zgubi, widać to od razu, wpływa na wszystkie pozostałe. Obraz jest niepełny i już nigdy pełny nie będzie - piękna metafora odejścia, swoją drogą. I szczytny ideał tego, że każdy jest potrzebny, niezbędny.

Nie jest. Świat kręci się dalej i się żyje, gdy umarło tylu, tylu, tylu.

 A dlaczego każdy jako inny, kompletny (albo jeszcze nie?) obraz? Bo nie wyklucza to stworzenia galerii, w której obrazy przedstawiają się lepiej, pełniej. Warto pójść, obejrzeć całą serię dzieł Malarza. Ale ubytek jednego z nich nie przekreśla reszty i nie czyni ich bezwartościowymi, umieszczając w pudełku „niekompletny zestaw” schowanym w piwnicy. I przeciwnie – kontemplacja jednego, osobnego obrazu, nieporównywalnie bogatsza jest od obserwacji jednego puzzla. Nie wyklucza się wartości jednostki.

Samowystarczalność.

A może najprawdziwsza jest koncepcja osobnych obrazów, połączonych ze sobą na zasadzie puzzli? I wilk syty i owca cała. Dlaczego nikt czegoś takiego jeszcze nie stworzył?