czwartek, 14 lutego 2013

Oceniaj mnie!

Mówi się (wśród libertarian bodajże), że wolność twojej pięści jest ograniczona odległością mojego nosa. I jak najbardziej się zgodzę, występując przeciwko wszelkiej przemocy, granica jest jasna. Co jednak w przypadku, gdy ktoś słowem złym zabija tak, jak nożem? Co z opinią i oceną?

Masz prawo do własnej opinii. Do własnych poglądów. Do indywidualnej i subiektywnej oceny sytuacji, a więc i zachowania i drugiego człowieka. Prawo do wolności myśli. Czy w takim razie masz prawo do swobodnego ich wyrażania? Czy masz prawo do krytyki? Czy ktoś odbiera Ci tę wolność, mówi że nie możesz?

To learn who rules over you, simply find out who you are not allowed to criticize.
– Voltaire

Odmawiamy  innym prawo do krytyki jeśli chodzi o nas samych: Nie krytykuj mnie! Nie oceniaj! Sam nie jesteś lepszy! Reakcja obronna, albo atak zwrotny. I już nakręca się konflikt. Dlaczego? Bo zachwiane jest poczucie własnej wartości, bo zachwiana jest pewność siebie i własnych decyzji.

Jak niedorzecznie brzmi krytyka w sprawie, w której jesteśmy siebie pewni? Gdy ktoś krytykuje świetnego kucharza za źle przyprawiony obiad - "pff, nie znasz się i tyle". Co innego jednak następuje, gdy ktoś tego samego człowieka krytykuje w sprawie, w której nie jest on pewny siebie, np. jeśli zaczął zajęcia aktorskie albo skręca nowe meble w domu po raz pierwszy.

Cały stres oceny wynika z niepewności. I dlatego tak potrzebna jest ocena - ujawnia miejsca, w których nie czujemy się silni. Poglądy, które jeszcze trzeba przetrawić. Decyzje, które warto przemyśleć. Skille, które warto jeszcze podreperować. Poczucie wartości, z którym jest coś nie tak, skoro uderza nas coś co ktoś mówi, cokolwiek by to nie było. A może krytyka np. muzyki, której słucham sprawia, że nie czuję się już taki fajny jak bym chciał? 

Ocena, nawet negatywna, ale w miejscu, w którym jesteśmy siebie pewni - to nic strasznego. Nie powoduje zagrożenia i możemy odpowiedzieć - ok, to Twoje zdanie, proszę bardzo. Masz prawo powiedzieć, że to co robię to totalny syf. Fajnie jakbyś lepiej to uargumentował, to może miałbym okazję do przemyślenia i utwierdzenia się w mojej decyzji lub jej zmiany. Tylko co zrobić ze szkalowaniem, kłamstwem i pomówieniami? Tego jeszcze nie wymyśliłem. Może nic, da się?

Oceniaj mnie, niech jad strumieniami leje się.
- Katarzyna Nosowska, Zoil

Trzeba nie lada siły, żeby dawać innym prawo do informacji zwrotnej (o, jaka ładna nazwa).

2 komentarze:

  1. A co jeżeli krytyka drugiej osoby zmierza wyłącznie do zaleczenia własnej frustracji? "No widzisz, Ty też masz z tym problem! (w domyśle: "Nie jestem sam, a więc nie jest aż tak źle"). Albo lepiej - wynika z chęci podbudowania własnego ego poprzez znalezienie filigranowej drzazgi w oku bliźniego?" "Ha! Ty też nie jesteś idealny!" (w domyśle: "jestem od Ciebie w tym lepszy"). Albo jeszcze lepiej - sprawia tej osobie "morderczą" satysfakcję??? "No nareszcie przyznałeś się do błędu, zabawny jesteś w tym co mówisz, kontynuuj..." (w domyśle: "mów dalej a i tak wyśmieję każdy Twój pogląd choćbym się z tym zgadzał lub nie..."). Nie dość, że cały trud Twojego przekazu zostaje zniweczony przez jeden mało rezolutny komentarz, to jeszcze na dodatek masz poczucie, iż był on nieadekwatny. Choć takie spojrzenie na poruszony, przez Ciebie Krzysztofie, temat jest dosyć powierzchowne, to wychodząc z założenia, iż każda jednostka ma potrzebę akceptacji uważam, że lepiej nie wychylać się z kontrowersyjnym poglądem dopóki gremium nie ma odpowiedniej dojrzałości do jego przyjęcia. W przeciwnym razie masochizm leje się cierpko... Bądź też - być do tego "powołanym".
    Przy tym oczywiście masz rację, iż receptą będzie oczywiście pozostawanie w dojrzałości (bezemocjonalnej) ponad "informacją zwrotną" interlokutora tak jak to wskazałeś w przedostatnim akapicie.
    I jeszcze jedną myśl pozostawię bez odpowiedzi - gdzie znajduje się granica pomiędzy poczuciem własnej wartości, a chęcią zmiany własnego poglądu po krytyce ze strony otoczenia?

    Pozdrawiam!
    Szymon

    OdpowiedzUsuń
  2. Szymonie, szalenie cieszy mnie polemika - wszak o to chodzi :)

    Odpowiadając, to na samym początku powiem, że skąd możemy wiedzieć jaka jest prawdziwa motywacja i cel danej osoby? Z jakich problemów, uszczerbków, przyzwyczajeń, zamiarów albo przypadków ona wynika?

    A nawet jeśli wiemy (wolę używać "sądzimy, że wiemy"), to co za różnica? Jeśli tego potrzebuje, by poczuć się lepszym, by sprawić sobie morderczą satysfakcję czy podbudować swoje ego, to jej/jego sprawa. Nawet jeśli chce nam dopiec albo sprawić, żebyśmy my źle się poczuli - to osiągnie to tylko w takim stopniu, w jakim jej/mu na to pozwolimy.

    Co do niewychylania się przed niedojrzałym do akceptacji innego punktu widzenia gremium - zgodzę się. Swoją własną opinią można sobie narobić problemów wśród ludzi, którzy nie przyznają innym prawa do jej wyrażania, jeśli jest niekorzystna albo trudna do przyjęcia. Bezpieczniej tego nie robić albo ubrać ją w dyplomatyczne słowa, ew. stopniować ujawnianie swojej opinii po trochu w stronę tej radykalnej strony. Tak jest bezpieczniej - ten przymiotnik chciałbym podkreślić.

    Twoja końcowa myśl to coś, co jest mocnym przedmiotem moich rozważań. Na ile otwarci możemy być na informację zwrotną, a na ile na nią odporni. Ja sądzę tak - otwarci na większość informacji, krytyki - czemu nie. Bo inni mają prawo wyrazić swoje zdanie, można dać im posłuch, bez złych emocji i poczucia że jesteśmy atakowani przez ich ocenę.

    Wtedy łatwiej sprawę przetrawić, dorzucić jedno zdanie do swojego spojrzenia. I albo zmodyfikować zachowanie, albo utwierdzić się w swoim własnym kierunku. Czarne kapelusze Edwarda de Bono też są potrzebne i nie można ich lekceważyć, będąc na nie zamkniętym - bo podcinamy sami sobie skrzydła kreatywności i refleksji.

    OdpowiedzUsuń