Bergamo, 22:00. Od kilku godzin jest już ciemno, na początku
fajnie można sobie pozwiedzać nocne miasto, ale już robi się pusto, a na
dodatek zimno. Zaczynamy być śpiący, więc szukamy miejsca gdzie można w miarę
bezpiecznie rozłożyć karimaty i przekimać do rana.
Płoty, ogrodzenia, znaki Properta Privata, wreszcie druty
kolczaste. A za nimi piękne trawniki, parki, miejsca aż za dużo, a nam potrzeba
tylko kilku metrów kwadratowych. Ale nie. Po trzech godzinach znajdujemy
kawałek parku.
I w tym kontekście coraz bardziej sceptycznie podchodzę do własności
prywatnej, szczególnie jeśli chodzi o posiadanie ziemi. I szczególnie jeśli
chodzi o posiadanie jej powyżej własnych potrzeb, gdzie duża część po prostu
się marnuje zamiast pomóc komuś. Trawniki, ogrody, są piękne ale puste, kiedy w
tym samym czasie na dworcach, na ulicach tłoczą się ludzie którzy nic nie mają.
Człowiek jest jedyną
istotą, która płaci żeby żyć na Ziemi.
Czyliśmy mądrzejsi i bardziej rozwinięci od zwierząt?
Gdyby w to nie wnikać, to logiczny wydaje się fakt że możesz
sobie kupić kawałek ziemi i wybudować tam dom. Ale kto posiada Ziemię, że ma
prawo sprzedawać jej kawałki? Jaki fakt leży u podstaw tego, że ktokolwiek może
rządzić tym albo innym skrawkiem planety?
Ziemię posiada państwo. Skąd? Zgromadziło. Jak? Gdyby
sięgnąć do historii, to tak zgromadziło tę ziemię, że pozabijało tych, którzy
oponowali przeciwko zwierzchnictwu danego lorda, króla, barona, kacyka, wodza,
cholera wie czego. Nawet w miarę świeżej historii, u podstaw Stanów
Zjednoczonych leżą oszustwa prawne (podpisywanie przez Indian umów
sformułowanych po angielsku), albo wręcz wymordowywanie ich i zamknięcie w rezerwatach.
A teraz ziemię sprzedają jakby nigdy nic… Taka prawda, państwowe akty własności
ziemi są całe splamione świeżutką i nieświeżutką krwią, a u źródeł leży
przemoc, gwałt i terror. Wporzo sprawa. Kupujcie, kupujcie po taniości. Teraz
jesteśmy w miarę pokojowi jeśli chodzi o landy i dlatego niewielu podnosi
sprawę, że zostały mniej lub bardziej krwawo zdobyte. Ojcowizna, a co.
Miejsca nie jest za mało, pod wielkim dachem nieba dla
wszystkich go starczy. Ot, Wojciech Cejrowski dobrze rzekł, stojąc przed
ogromną połacią dżungli i zadając kłam opinii, że miejsca na świecie jest za
mało. To my tłoczymy się w miastach. Dałbym materiał video, ale TVN wycofało go
z youtube’a.
Jak dla mnie, to żaden człowiek nie ma żadnego prawa
posiadać więcej Ziemi niż mu potrzeba, nie ma prawa eksploatować forsownie jej
zasobów, a każdemu (niezależnie od statusu, majątku, produktywności, czasu w
którym się urodził) przysługuje równe prawo do mieszkania na planecie. Osiedlenia się gdziekolwiek im się podoba, bez aktów własności, umów, pozwoleń, opłat czynszowych dla państwa. Prawo przysługujące za sam
fakt istnienia.
Chodź, człowieku, coś ci powiem
Chodźcie wszystkie stany
Kolorowi, biali, czarni
Chodźcie, zwłaszcza wy, ludkowie
Przez na oścież bramy
Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Rozsiądźcie się na drogach
Na łąkach, na rozłogach
Na polach, błoniach i wygonach
W blasku słońca w cieniu chmur
Rozsiądźcie się na niżu
Rozsiądźcie się na wyżu
Rozsiądźcie się na płaskowyżu
W blasku słońca w cieniu chmur
Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi, którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez
- Edward Stachura, Missa Pagana, Introit
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz