Kiedy chcesz nauczyć się czegoś, rozwinąć w sobie… wychodź w
nieznane. Bo gdzie można się czegoś tak dobrze nauczyć, tak dobrze rozwinąć,
jak gdzieś w zupełnie nietkniętym kierunku?
Każdy z nas ma zestaw zachowań, sytuacji, umiejętności itp.,
z którymi czuje się komfortowo. Doświadczył ich już i wie, że sobie poradzi, że
potrafi. I mamy wokół siebie taką bańkę składającą się z naszych przeszłych
doświadczeń, w której czujemy się naprawdę dobrze. Tyle, że żeby się rozwijać
trzeba wychodzić poza strefę komfortu… im dalej, tym bardziej rozwojowo. Im
częściej, tym łatwiej przychodzi kolejne wykraczanie poza bańkę.
Wiele osób ma grube ściany wokół swojej strefy komfortu,
obawiając się wychodzić poza nie. Bo coś się stanie – wygłupią się tańcząc
pierwszy raz, nie zrobią tego czy owego, bo się na tym nie znają, nie wiedzą co
zrobić, nigdy tam nie byli… W obawie, że nie są dosyć dobrzy żeby podołać nowej
sytuacji. I bańka się utrwala w dotychczasowym kształcie. A co może się
najgorszego stać?
Jak masz czuć się kiedykolwiek z tym wygodnie, jeśli nie
zaczniesz tego robić? Jeśli zaczniesz i będziesz kontynuować, to staniesz się
lepsza/y w tym. Umiejętność przyjdzie z czasem, ale nie inaczej jak przez
trening.
Śpij wygodnie
Tymczasem dążymy do tego, żeby wszystko maksymalnie sobie
ułatwić, im prościej, im szybciej, im łatwiej – tym lepiej. Lepiej? Bardziej
rozwojowo? Komfort usypia uwagę, przytępia zmysły, wygasza myślenie. Bo po co,
jeśli jest komfortowo?
Pomysły biorą się z niedostatku, z braku, z potrzeby. W
obliczu braku mózg się uruchamia, zaczyna się gimnastykować żeby znaleźć nowe
drogi do celu. Zaczyna być naprawdę kreatywnie, jeśli pozbyć się oczywistych ułatwień.
Otaczamy się wygodą, chcemy bezpieczeństwa, stabilności. A
przecież rozwój jest w zupełnie drugą stronę…
Każdy w innej bańce
chodzi
Trzeba mieć świadomość, że mamy często zupełnie różne strefy
komfortu, różne grubości ich ścian, różną skłonność i otwartość na wychodzenie
w nowe sytuacje. Granice strefy komfortu jednego człowieka mogą być nie do
pojęcia dla innego („Jak możesz z takim spokojem przemawiać przed dwutysięczną
publicznością!”). Ale dużo jest kwestią treningu, a jeśli ktoś jest otwarty na
poszerzanie strefy komfortu idzie szybko.
Pamiętam początek pisania bloga. Wątpliwości czy w ogóle mój
warsztat do czegoś się nadaje. Zwlekanie z tym pomysłem dobre pół roku (?). Jak
niekomfortowo się czułem pisząc pierwsze wpisy. Teraz NieIstota ma prawie 90
postów, ponad półtorej roku, ponad 5000 wyświetleń. Ja czuję się coraz bardziej
komfortowo pisząc kolejne teksty.
Jak niekomfortowo się czułem pierwszy raz nocując sam w
namiocie pośrodku gór (bodajże Jeseniky?), pierwszy raz prezentując swoje
piosenki przed szeroką publicznością na Bazunie. Z czasem to wchodzi do
repertuaru zachowań, my jesteśmy w stanie coraz częściej to robić, więc stajemy
się coraz lepsi. Strefa komfortu się poszerza, więc można iść dalej!
Teraz zastanawiam się często, co byłoby dla mnie
dyskomfortem, kolejnym krokiem. Czego dalej spróbować i w jaką sytuację się
wepchnąć, próbując z niej wyjść. Ok, nocowałem w zeszłym roku w zimie w górach
w namiocie. W tym roku trzeba pójść dalej – marzę o noclegu w jamie śnieżnej.
Twój dysko
Pomyśl przez chwilę co dla Ciebie jest dyskomfortem. Zarówno
jeśli chodzi o duże rzeczy jak i małe, które można dokonywać codziennie. Nie
muszą to być sensowne albo znaczące rzeczy, ale wypychanie się poza strefę
przyzwyczaja do tego, osłabia granice bańki.
A gdy niespodziewanie życie rzuci nas w zupełnie inną
sytuację… to jesteśmy na tyle oswojeni z odnajdywaniem się w nowych sytuacjach,
że nie sparaliżuje to nas ani nie złamie.
PS. Czuję się niekomfortowo z pisaniem po angielsku, ale za
radą kilku osób zaczynam ćwiczyć pisanie po angielsku nowych tekstów i
redagowanie starych… zobaczymy co z tego będzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz