Są dwie drogi, kiedy czegoś nie umiesz lub nie potrafisz: pierwsza
to przezwyciężyć strach lub niechęć, zrobić to, a potem nauczyć się.
Wyskillować odpowiednio. W duchu rozwoju zagospodarować nieruszone dotąd
obszary, poszerzyć horyzonty. Czasem dobrze jest rzucić się w wir czegoś
nowego, poszerzać swoją strefę komfortu (o tym trochę było kiedyś) czy patrzeć, jak nabywamy coraz
to nowe zdolności. To daje wiarę we własne umiejętności i to, że poradzimy
sobie nie-ważne-co.
Druga droga, to zaakceptować. Zaakceptować i zaadaptować
resztę czynników do takiej, a nie innej sytuacji. Pogodzić się z sytuacją – ok,
nie umiem sprzedawać, jestem leszczem ze sportów zimowych, nie umiem malować,
nie umiem porządnie gotować, jestem taki a nie inny. I kto wie, może wcale nie mam wcale ochoty się
tego uczyć/zmieniać, ani nie mam zamiaru pozwolić, żeby wpływało to w jakikolwiek sposób
na moje samopoczucie – choćby nawet miało się spotkać z „no jak to, nie
umiesz...?”. A reszta czynników - praca zawodowa, hobby, styl życia – muszą się
do tej sytuacji dostosować. To daje spokój ducha i zatrzymanie.
Obie drogi są niebezpieczne - pierwsza ma za sobą tę pułapkę, że nigdy wszystkiego nie będziemy umieli - więc gonitwa za nowym nigdy się nie skończy. Zawsze będziemy mieli braki, i tutaj już zależy wiele od tego, jak podchodzimy do świadomości ciągłego braku tej czy innej umiejętności, wiedzy czy cechy... Dla delikatnych nie polecane. Druga droga to oczywista pułapka lenistwa - jestem jaki jestem, nie muszę się zmieniać, akceptujcie mnie, frajerzy. Nie mam ochoty uczyć się tego, więc się tego nie uczę i co mi zrobisz?
Skąd wiedzieć czy już nie gonimy z wywieszony jęzorem albo czy już nie spoczęliśmy na wątpliwych laurach?
Obie drogi są niebezpieczne - pierwsza ma za sobą tę pułapkę, że nigdy wszystkiego nie będziemy umieli - więc gonitwa za nowym nigdy się nie skończy. Zawsze będziemy mieli braki, i tutaj już zależy wiele od tego, jak podchodzimy do świadomości ciągłego braku tej czy innej umiejętności, wiedzy czy cechy... Dla delikatnych nie polecane. Druga droga to oczywista pułapka lenistwa - jestem jaki jestem, nie muszę się zmieniać, akceptujcie mnie, frajerzy. Nie mam ochoty uczyć się tego, więc się tego nie uczę i co mi zrobisz?
Skąd wiedzieć czy już nie gonimy z wywieszony jęzorem albo czy już nie spoczęliśmy na wątpliwych laurach?
Tak samo żadne z tych podejść nie jest lepsze, chociaż kiedyś
myślałem, że to pierwsze, pełne rozwoju i hurraprzezwyciężania słabości, zapełniania
„białych plam” na mapie skilli. Umiejętność odpowiedniego zastosowania drugiego
z nich daje niewyobrażalny odpoczynek od pogodni za tym, jacy to powinniśmy być,
co powinniśmy umieć i bez czego to w życiu sobie nie poradzimy. Bo ostatecznie
kto może ocenić co jest wymaganą umiejętnością i czy nie umiejąc i nie chcąc
umieć zawiązać sznurówek nie mogę być świetnym człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz