środa, 5 czerwca 2013

Zakazy nie uczą


Zakazy nie uczą. Czego nie uczą - dokonywania wyboru, nie uczą myślenia, nie uczą charakteru. Bo o ile łatwiej karnie i posłusznie zatrzymać się przed zakazaną granicą, niż pomyśleć i dokonać własnej oceny czy warto ją przekraczać czy nie. Czy warto - ale ze względu na same konsekwencje czynu, a nie potencjalną karę.

Przed przekraczaniem ulicy na czerwonym świetle nie powstrzymuje groźba wpadnięcia pod samochód - bo taka groźba powstrzymuje  w ten sam sposób przed przechodzeniem w innej sytuacji, gdy jest to prawdopodobne - znajdują się i tacy, co przebiegają na ostrym zakręcie w godzinach szczytu tak czy siak. Jednak czerwone światło w środku nocy, gdy nic nie jedzie w odległości 300 metrów to osobna sytuacja. Zagrożenia nie ma (gdyby coś miało w ciągu 3 sekund się pojawić i cię zabić musiałoby pędzić 360 km/h), co więc powstrzymać ma nas przed przejściem? Konsekwencja złamania prawa - a z doświadczenia wiem, że w niektórych miejscach i o 2-giej w nocy można dostać mandat za przechodzenie na czerwonym. Bzdura.

autor: M. Raczkowski

Dochodzi do absurdów, gdy konsekwencje złamania zakazu są gorsze niż dokonania czynu. Motywacją zostaje strach, nie myślenie.


W sytuacji kiedy prawa do których się stosowaliśmy dotychczas znikają, część osób nie wie jak się zachować. Dotychczas mieli jasno powiedziane jakie są reguły gry, jakie są ich obowiązki i uprawnienia, jaka jest procedura postępowania. A tu nagle znikają - jak się odnaleźć? Nawet wracając do nieszczęsnego przykładu z przechodzeniem przez jezdnię, chwilę mi zajęło zanim nauczyłem się w Albanii wymuszać zatrzymanie się samochodów - przejścia dla pieszych nie działają, świateł nie ma prawie w ogóle. Nie chcę sobie nawet wyobrażać jak ciężko byłoby mi się nauczyć tam jeździć - a jednak ludzie jeżdżą i jakoś sobie radzą. Nie sposób porównać danych o wypadkowości ze względu na stan dróg, zagęszczenie samochodów i warunki atmosferyczne, także nie wiem który stajl jest lepszy.

Permanentne zakazy i stosowanie się do nich oddziela nas od "szczepionek". Szczepionek myślenia i odpowiedzialności za swoje decyzje. Oddziela nas od uczenia się umiaru, znajdowania złotego środka. A po zdjęciu zakazu może nastąpić efekt zachłyśnięcia się nowością - od skrajności w skrajność. Tutaj piję np. do przykładu z harcerstwa, gdzie mamy (przynajmniej w teorii) zakaz picia alkoholu (m.in.). Nie jestem do końca przekonany czy takie zerojedynkowe stawianie sprawy to najlepsze wyjście. Dla mnie nie było żadną trudnością stosować się do tego zakazu przez 25 lat życia - ot, nie skoro takie jest Prawo i złożone Przyrzeczenie, to nie robię tego i tyle. Trudność zaczyna się, kiedy nie ma jasno powiedziane, że nie można. Albo że "należy, powinno się". Trzeba samemu zdecydować ile można, kiedy można. Szkoła myślenia, szkoła woli.

Prawdziwą trudnością jest znaleźć się bez nakazów, zakazów i zasad sformułowanych przez mądre głowy. I umieć sobie poradzić własnym rozsądkiem.


PS. A słoń bo słoń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz