Ale ja tu się bawię, a sekundy płyną nieprzerwanym potokiem
śmiertelnej powagi. Ale co zrobić, Santa Polonia? Co zrobić? Nie dane jest
jedno życie na powagę i drugie życie na zabawę. Nie dane są dwa życia, ani
wiele żyć. Jedno. Jedno jest dane życie nam. I wszystko w nim musi się
pomieścić. Wszystko. Jak najwięcej. Żeby, kiedy przyjdzie konać, w co nie
wierzę, więc kiedy przyjdzie konać, w co nie wierzę, żeby wtedy jak najmniej
było tego żalu , że jeszcze tej rzeczy nie znam i tej nie znam, i tej, jeszcze tu
nie byłem i tu nie, i tu, i jeszcze tam mogłem się rozdać, i tam mogłem się
rozdać, i tam, tyle rzeczy, istot i miejsc, których nie znam, tam jeszcze nie
byłem i nie klaskałem w dłonie, tam nie byłem i nie splunąłem, tam nie
podpaliłem ognia, tam nie zasadziłem drzewa, tam nie klęczałem, tam nie
biegałem, tam nie przelałem łez, tam nie przelałem krwi, tam nie cieszyłem się,
nie śmiałem, nie radowałem się razem z innymi, za ręce trzymając się i tańcząc,
tam, tam, tam jeszcze, o, gwiazdo chleba – krucha, sypka i dzielna matko nasza,
więc żeby tego żalu było jak najmniej, kiedy przyjdzie konać, w co nie wierzę,
kiedy nie będzie już wstać, nie będzie już iść, nie będzie już rozdawać się
dookoła, bo nie będzie co rozdawać. Ale ja nie wierzę.
- Edward Stachura, Cała jaskrawość
W Trójce była audycja. Pan, który nie ma twarzy, bo jak się
jego twarz pozna to jakoś nigdy nie pasuje do głosu słyszanego tyle razy, ten
pan dociekał do tego kiedy jest się starym.
Było kilka hipotez, słuchacze dzwonili, mówili, pan
komentował.
Ale jedno zostało. Starym się jest, kiedy zaczyna się mieć
świadomość, że wszystkiego w życiu już się nie dokona. Że już nigdy nie będę
tam, nigdy nie będę tu. Bo wszędzie nie będę. Już nie zostanę kimś albo kim
innym. Bo lata ćwiczeń, bo predyspozycje, bo już poszedłem inną drogą.
Z każdym dniem coraz bardziej jestem kim jestem i coraz bardziej
nie jestem kim już nie będę. Coraz bardziej. Ach, koelizmy się mnie trzymają.
I to, po zastanowieniu, się czuje. A jednocześnie jest ten
stedowski głód, żeby jak najwięcej, najróżniej, nie w miejscu, nie stać.
Zmiana, pęd, bo rozpędzonego kamienia nie sposób zatrzymać.
Zmiana albo wielorakość, przeróżność jednocześnie, przeskok z powagi do zabawy, z odpowiedzialności do nierozwagi, z przygotowania do spontaniczności, z pracowania na przyszłość do pracy na teraźniejszość, z przyziemności do natchnienia. Ze świeżych kartofli do poezji. Ciągła, częsta zmiana albo jednoczesna wielorakość. Zmienność albo rozbicie. Byle się życia nałapać.
I tak ciągle, trzeba działać żeby życia nałapać, siebie rozdać, powymieniać ze światem. Aż do portu, aż do portu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz