sobota, 14 kwietnia 2012

Odbiór, odbiór

- To co mówisz, ma niewielkie znaczenie. Nie, nie chodzi o to, że pieprzysz głupoty, chociaż to niewykluczone. Niewykluczone, że ja pieprzę głupoty. - spauzowałem na chwilę. Tak, to niewykluczone, ale co za różnica.

- Widzisz, wszystko zależy od odbiorcy, nie od nadawcy. Możesz powiedzieć najmądrzejszą rzecz na świecie, ale jeśli ktoś odbierze ją inaczej, to taka pozostanie w jego głowie. Jeśli nie zrozumie, to nieważne jaką myśl wyartykułowałeś. Liczy się jak ją przyjął.

…a na to nie masz wpływu. Odbiorca ma swój stosunek do Ciebie, swoje przyzwyczajenia, swoje doświadczenia, swój humor w danej chwili. Swoje filtry, przez które przyjmuje rzeczywistość. Weźmy taki żart na warsztat – całkiem dobry, pieprzny żart. Dla damulki, która za Tobą nie przepada, zostaniesz prostakiem. Dla dobrych kumpli będzie wszystko w porządku. Za głupi żart Cię kumplosko zjadą. A zapatrzona w Ciebie damulka będzie pękać ze śmiechu. To o co chodzi, przecież powiedziałeś to samo w każdej z tych sytuacji.

Słucham.

- Mówisz, że to sposób zachowania. W towarzystwie, trzeba wiedzieć kiedy sobie na co można pozwolić a kiedy nie. Skąd to wiadomo? A jeśli wszyscy tańczą w tym tańcu bo takie są przyjęte normy, a tak naprawdę nie mieliby nic przeciwko ich poluzowaniu? Skąd wiesz jakie normy wszystkim odpowiadają, skoro Ty sam się dostosowujesz do nich na siłę?

Na odbiór zachowania też nie masz wpływu. Nie wiesz na jaki nastrój odbiorcy trafisz. Nie wiesz, czy Twój kolejny telefon do klienta albo do dziewczyny będzie już narzucaniem się. Czy klient albo dziewczyna będzie wdzięczny za pamięć i troskę. – tak sobie zresztą pomyślałem jaka jest różnica między klientem a partnerem… odłożyłem myśl na półkę, wrócę kiedyś do niej. Przełożenie handlu na relację. Czasem mówi się o czymś, a mózg już zaczyna dryfować w tym czasie w boczny temat, boczną uliczkę. Staram się go stopować.

- Nie wiesz, propozycja akurat może być dobra i korzystna, ale na klienta akurat nawrzeszczał szef. I wszystko ma w dupie, wszystko jest złe. O humorach babek już nie wspomnę.

No, widzę że się rozumiemy.

- Zachowanie nie istnieje w oderwaniu od relacji. Bez odbiorcy ma pewien ładunek - dobre, złe zachowanie, dobra, zła decyzja. Na to masz jeszcze wpływ. Ale prawdziwego znaczenia nabiera dopiero w kontakcie z odbiorcą. Z kontekstem. Z jego filtrami. I na to nie masz wpływu, a może to zupełnie przekręcić Twoje intencje, znaczenia jakie chciałeś nadać. Wszystko zmienić. Ten system bez odbiorcy zewnętrznego nie istnieje.

Słucham. Nie myślę nawet przed odpowiedzią.

- Tak, więc nie ma większego znaczenia co zrobisz albo co powiesz. Bo nie wiesz na jakie filtry, ograniczenia i inne badziewie trafisz.

Słucham. Chwilę się zastanawiam. 

- Nie, nie mówię, że możesz zachowywać się w losowy sposób. Mówię, że nie ma sensu zastanawiać się co jest odpowiednią rzeczą do powiedzenia czy odpowiednią do zrobienia. A po to do mnie przyszedłeś, po poradę. Więc ja powiem tyle – rób to, co chcesz. Bo nawet najlepsze zachowanie może być źle odebrane, i nawet gruby błąd nie zauważony albo wybaczony. Nie masz na to wpływu, więc rób swoje. I tyle.

Niby sprawa skończona, ale pozostało w nas dwóch to samo przerażenie. Przerażenie, że nie my odpowiadamy za nadawanie znaczeń naszym słowom i czynom.

Poszedłem do lodówki czegoś się napić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz