- To co mówisz, ma niewielkie znaczenie. Nie, nie chodzi o
to, że pieprzysz głupoty, chociaż to niewykluczone. Niewykluczone, że ja pieprzę
głupoty. - spauzowałem na chwilę. Tak, to niewykluczone, ale co za różnica.
- Widzisz, wszystko zależy od odbiorcy, nie od nadawcy.
Możesz powiedzieć najmądrzejszą rzecz na świecie, ale jeśli ktoś odbierze ją
inaczej, to taka pozostanie w jego głowie. Jeśli nie zrozumie, to nieważne jaką
myśl wyartykułowałeś. Liczy się jak ją przyjął.
…a na to nie masz wpływu. Odbiorca ma swój stosunek do
Ciebie, swoje przyzwyczajenia, swoje doświadczenia, swój humor w danej chwili. Swoje filtry, przez które przyjmuje rzeczywistość. Weźmy taki żart na warsztat – całkiem dobry, pieprzny żart. Dla damulki, która
za Tobą nie przepada, zostaniesz prostakiem. Dla dobrych kumpli będzie wszystko w
porządku. Za głupi żart Cię kumplosko zjadą. A zapatrzona w Ciebie damulka
będzie pękać ze śmiechu. To o co chodzi, przecież powiedziałeś to samo w każdej
z tych sytuacji.
Słucham.
- Mówisz, że to sposób zachowania. W towarzystwie, trzeba
wiedzieć kiedy sobie na co można pozwolić a kiedy nie. Skąd to wiadomo? A jeśli
wszyscy tańczą w tym tańcu bo takie są przyjęte normy, a tak naprawdę nie
mieliby nic przeciwko ich poluzowaniu? Skąd wiesz jakie normy wszystkim
odpowiadają, skoro Ty sam się dostosowujesz do nich na siłę?
Na odbiór zachowania też nie masz wpływu. Nie wiesz na jaki
nastrój odbiorcy trafisz. Nie wiesz, czy Twój kolejny telefon do klienta albo do
dziewczyny będzie już narzucaniem się. Czy klient albo dziewczyna będzie
wdzięczny za pamięć i troskę. – tak sobie zresztą pomyślałem jaka jest różnica
między klientem a partnerem… odłożyłem myśl na półkę, wrócę kiedyś do niej.
Przełożenie handlu na relację. Czasem mówi się o czymś, a mózg już zaczyna
dryfować w tym czasie w boczny temat, boczną uliczkę. Staram się go stopować.
- Nie wiesz, propozycja akurat może być dobra i korzystna,
ale na klienta akurat nawrzeszczał szef. I wszystko ma w dupie, wszystko jest
złe. O humorach babek już nie wspomnę.
No, widzę że się rozumiemy.
- Zachowanie nie istnieje w oderwaniu od relacji. Bez odbiorcy ma pewien ładunek - dobre, złe zachowanie, dobra, zła decyzja. Na to masz jeszcze wpływ. Ale prawdziwego znaczenia nabiera dopiero w kontakcie z odbiorcą. Z kontekstem. Z jego filtrami. I na to nie masz wpływu, a może to zupełnie przekręcić Twoje intencje, znaczenia jakie chciałeś nadać. Wszystko zmienić. Ten system bez odbiorcy zewnętrznego nie istnieje.
Słucham. Nie myślę nawet przed odpowiedzią.
- Tak, więc nie ma większego znaczenia co zrobisz albo co
powiesz. Bo nie wiesz na jakie filtry, ograniczenia i inne badziewie trafisz.
Słucham. Chwilę się zastanawiam.
- Nie, nie mówię, że możesz zachowywać się w losowy sposób.
Mówię, że nie ma sensu zastanawiać się co jest odpowiednią rzeczą do
powiedzenia czy odpowiednią do zrobienia. A po to do mnie przyszedłeś, po
poradę. Więc ja powiem tyle – rób to, co chcesz. Bo nawet najlepsze zachowanie
może być źle odebrane, i nawet gruby błąd nie zauważony albo wybaczony. Nie
masz na to wpływu, więc rób swoje. I tyle.
Niby sprawa skończona, ale pozostało w nas dwóch to samo przerażenie. Przerażenie, że nie my odpowiadamy za nadawanie znaczeń naszym słowom i czynom.
Poszedłem do lodówki czegoś się napić.
Poszedłem do lodówki czegoś się napić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz