środa, 10 października 2012

Bespinięsy II

Pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich nie da się żyć. Nie da się? Chwilę zastanowić się można czym jest pieniądz... Przecież z czysto realnego punktu widzenia to skrawki papieru. Mam kilka takich zielonych skrawków o wartości 15 kebabów albańskich. Z tym, że żaden bank (nawet w Podgoricy!) nie chce tych pieniędzy, ja nie kupię tutaj za nie nic, a same w sobie są gorsze nawet od czystego papieru, bo trudniej po nich pisać.

Po co ci pieniądze? Potrzebne ci towary i usługi, papieru albo bilonu do ust nie wepchniesz, strój z banknotów byłby raczej niepraktyczny (Lady Gaga jeszcze w takim nie wystąpiła?), przetopić na stal do budowania domu też ciężko. To na cholerę. Pławić się w bogactwie?


Sądzę, że niewielką naukę czerpiemy z mitu o Midasie.

Pieniądze są tylko skrótem myślowym. Gdybyś miał potrzebne towary i usługi, pieniądz staje się bezużyteczny. Gdybyś miał pieniądz, praca zarobkowa staje się bezużyteczna. Kto dobry z matmy, równanie może sobie dalej poprowadzić, ale nie o pracy tutaj mowa tym razem.

Waluta jest wygodna, ze względu na to, że barterem sprawy się nie załatwi. Będąc lekarzem nie zawsze znajdziesz hydraulika, który potrzebuje twoich usług i wymienicie się 1:1. Dlatego potrzebne jest coś pośredniego. Na dodatek kwestia rozmienialności: na drobne (obyśmy sami się nie rozmieniali):

Gdyby miał na własność wołu, a chciał kupić w sklepie igły i nici, niewygodne i wnet niemożliwe by było, jego zdaniem, stopniowe zastawianie części tegoż zwierzęcia na daną kwotę.
- Henry David Thoreau, Walden

A co z minusami pieniądza?

Bieżący kryzys sporo mówi o operacjach fikcyjną wartością. Pójście w uliczkę, gdzie pomnażanie pieniędzy nie wiąże się z żadną realną wartością… Instrumenty pochodne od instrumentów pochodnych… Coś przypominam sobie z nauk mojego wydziału o parytecie złota, na szczęście pieniądz uwolnił się z tych przyziemnych okowów i nie musi mieć żadnego pokrycia w rzeczywistości, wystarczy drukareczka albo impuls elektryczny.

I tu przypowieść o tymfie (gwiazdorze powiedzenia ‘dobry żart tynfa wart’). Nominał srebrnej złotówki wynoszący 30 groszy, zawartość kruszcu równa połowie tego. Monogram króla Jana Kazimierza ‘ICR’ już wtedy rozszyfrowywano jako Initium Calamitatis Regni – ‘początek nieszczęść królestwa’.

Dwa - pieniądz jest pod kontrolą państwa. Państwa, które przecież tak nieracjonalnie się zachowuje, nieracjonalnie wydaje i gospodaruje tym, czegokolwiek się tknie. Hiperinflacja z lat 20-tych spowodowana swobodnym dodrukiem pieniądza, uczyniła bezwartościowym kolejne papierki i żetony. I nagle z pieniądza zarobionego realną pracą, realną wartością… robi się nic. Przez błędne decyzje od ciebie niezależne. Proszę bardzo, możesz rozliczyć polityków nie głosując na nich w następnych wyborach -  ale owoców pracy ci to nie wróci. Farsa demokracji. George z Grecji opowiadał mi, jak powszechne stały się samobójstwa w jego ojczyźnie, gdy ludzie z dnia na dzień stracili oszczędności w bankach.

Pieniądz jest narzędziem wolności (albo może nim być). Narzędzia wolności nie chcę oddawać pod kontrolę komuś, kogo nie kontroluję.

Wealth is a tool of freedom. But pursuit of wealth is the way to slavery.
- Frank Herbert

Trzy – myślenie. Skrót myślenia i pożądanie papieru i żetonu w miejsce tego, co realne. Ogniwo pośrednie odwraca uwagę od tego co rzeczywiście potrzebne, wydaje mi się, że łatwiej o chciwość operując na fikcji. Bo milion dolarów każdy by chciał mieć, a milion chlebów? Panie, gdzie ja by to pomieścił?

Jakie są alternatywy? O barterze pisałem, nie ma opcji. O idealnym dla mnie systemie rozpisywać się nie będę, przynajmniej nie tym razem. Ale jest inicjatywa rodem bodajże z RPA, na którą trafiłem dzięki Przekrojowi (coraz bardziej lubię ten tygodnik).

W Polsce działa to pod nazwą Wymiennik. Nie jest to nowe, koresponduje z tzw. bankami czasu, obecnymi na świecie i w Polsce - chociażby flagowy BankCzasu.org, gdzie pachnie jednak trochę barterem, więc nie jest to do końca skuteczne. Wymiennik wydaje mi się ulepszoną wersją, bo jak pisze o sobie:

To całkiem proste. Maja chce zjeść domowy obiad, ale nie potrafi gotować. Wchodzi więc na wymiennik i znajduje ogłoszenie kucharza Igora, który tworzy smakowite cuda. Maja odwiedza Igora i wychodzi od niego bogatsza o pyszności i nową znajomość. Potem Igor loguje się w wymienniku i zapisuje na swoim koncie 20 punktów (zwanych alterkami), które zostają odjęte od konta Mai. Za jakiś czas ktoś inny skorzysta z umiejętności Mai, która potrafi szyć piękne wełniane czapy – wtedy to Maja zdobywa co nieco alterek. I tak to się kręci, wiruje, krąży i wraca.

Proste, genialne. Omijamy pośrednictwo drukowanego pieniądza pod kontrolą państwa. Omijamy podatki – przysługi sąsiedzkie są nieopodatkowane (wykładnia Ministerstwa Finansów). Poznajemy ludzi z okolicy, którzy umieją coś ciekawego. Sami staramy się też wytworzyć jakąś wartość, którą ktoś zechce od nas. Staramy się być przydatni. Nie ma zapomóg dla bezrobotnych, socjalnych alterek dla ubogich. No i stwarzamy przestrzeń do wolnych zawodów. Nie musisz mieć salonu, opłacać działalności gospodarczej, przechodzić rekrutacji ani zależeć od szefa zakładu fryzjerskiego, żeby obcinać włosy ludziom, którzy na to są chętni. Wolność usług, wolność przepływu. Szara strefa na całego - jestem za.

Myślę, że to dobra droga do uniezależnienia się od pieniądza i dobra do poznania ze swoimi sąsiadami i ludźmi, którzy bez złotówek chcą pomagać innym. Może kiedyś dojdzie i do tego, że zapomnimy o systemie alterek?

Są też wady Wymiennika:

W rzeczywistości i to jest opodatkowane, a raczej oinflacjowane. 2% z każdej transakcji pojawia się na koncie właściciela (nie zostaje zabierane,  tylko system je „dodrukowuje”). W formie alterek może on dzięki temu zatrudnić ludzi, którzy wykonają plakat czy inne prace promujące projekt. Jak dla mnie – ok.

Inna wada to elektronika. Krach systemu, nie wiemy ile kto ma alterek na koncie, o Boże, co robić, nikomu już nic nie pomogę, bo nie wiem ile za to dostanę.

I jasne, jest ryzyko oszukania systemu – gdy ktoś nabije sobie punkty fikcyjnymi usługami, a potem będzie kupował te prawdziwe od innych…  Ale chciwości ludzkiej nie przeskoczysz tak długo, jak to materia i luksus jest podstawową wartością definiującą życie człowieka. 

1 komentarz:

  1. Alterek? No, no, poznałem nowe słowo dzisiaj.

    Mnie natomiast - trochę zbaczając z tematu - bardzo intryguje inicjatywa Kickstarter.

    Poza tą grą RPG robioną w klimatach starych Wrót Baldura tj. fabuła przodem, walić grafikę (której nazwy już zapomniałem) np. chętnie zainwestuję te moje "pieniążki" w DecodeDC[1] - podcast niby o polityce i Washyngtonie, ale jak w najnowszym odcinku Let's Make Mistakes[2] w Mule Radio był wywiad z Andreą to nie mogłem przestać się śmiać, a i o Ameryce dowiedziałem się więcej niż przez lata nauki w szkole ;)

    Więc w sumie w świecie 2.0 wygodnie jest kogoś w ten sposób wspomóc z drugiego końca globu - tymi wirtualnymi (ale też papierowymi) "oderwanymi" od prawdziwego towaru/usługi zamiennikami zwanymi kasą.

    [1] http://www.kickstarter.com/projects/1832422021/decodedc
    [2] http://www.muleradio.net/mistakes/ (prowadzi to Mike Monteiro, ten od książki "Design Is a Job")

    P.S
    Powinniśmy mieć podcast, nie lubię pisać, a nauczyć się ładnie zawsze chciałem ;P

    OdpowiedzUsuń