Pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich nie da się żyć.
Nie da się? Chwilę zastanowić się można czym jest pieniądz... Przecież z czysto realnego punktu widzenia to
skrawki papieru. Mam kilka takich zielonych skrawków o wartości 15 kebabów
albańskich. Z tym, że żaden bank (nawet w Podgoricy!) nie chce tych pieniędzy, ja
nie kupię tutaj za nie nic, a same w sobie są gorsze nawet od czystego papieru,
bo trudniej po nich pisać.
Po co ci pieniądze? Potrzebne ci towary i usługi, papieru
albo bilonu do ust nie wepchniesz, strój z banknotów byłby raczej niepraktyczny
(Lady Gaga jeszcze w takim nie wystąpiła?), przetopić na stal do budowania domu
też ciężko. To na cholerę. Pławić się w bogactwie?
Sądzę, że niewielką naukę czerpiemy z mitu o Midasie.
Pieniądze są tylko skrótem myślowym. Gdybyś miał potrzebne
towary i usługi, pieniądz staje się bezużyteczny. Gdybyś miał pieniądz, praca
zarobkowa staje się bezużyteczna. Kto dobry z matmy, równanie może sobie dalej
poprowadzić, ale nie o pracy tutaj mowa tym razem.
Waluta jest wygodna, ze względu na to, że barterem sprawy
się nie załatwi. Będąc lekarzem nie zawsze znajdziesz hydraulika, który
potrzebuje twoich usług i wymienicie się 1:1. Dlatego potrzebne jest coś
pośredniego. Na dodatek kwestia rozmienialności: na drobne (obyśmy sami się nie
rozmieniali):
Gdyby miał na własność
wołu, a chciał kupić w sklepie igły i nici, niewygodne i wnet niemożliwe by
było, jego zdaniem, stopniowe zastawianie części tegoż zwierzęcia na daną
kwotę.
- Henry David Thoreau,
Walden
A co z minusami pieniądza?
Bieżący kryzys sporo mówi o operacjach fikcyjną wartością. Pójście
w uliczkę, gdzie pomnażanie pieniędzy nie wiąże się z żadną realną wartością…
Instrumenty pochodne od instrumentów pochodnych… Coś przypominam sobie z nauk
mojego wydziału o parytecie złota, na szczęście pieniądz uwolnił się z tych
przyziemnych okowów i nie musi mieć żadnego pokrycia w rzeczywistości,
wystarczy drukareczka albo impuls elektryczny.
I tu przypowieść o tymfie (gwiazdorze powiedzenia ‘dobry
żart tynfa wart’). Nominał srebrnej złotówki wynoszący 30 groszy, zawartość
kruszcu równa połowie tego. Monogram króla Jana Kazimierza ‘ICR’ już wtedy
rozszyfrowywano jako Initium Calamitatis
Regni – ‘początek nieszczęść królestwa’.
Dwa - pieniądz jest pod kontrolą państwa. Państwa, które
przecież tak nieracjonalnie się zachowuje, nieracjonalnie wydaje i gospodaruje
tym, czegokolwiek się tknie. Hiperinflacja z lat 20-tych spowodowana swobodnym dodrukiem
pieniądza, uczyniła bezwartościowym kolejne papierki i żetony. I nagle z pieniądza
zarobionego realną pracą, realną wartością… robi się nic. Przez błędne decyzje
od ciebie niezależne. Proszę bardzo, możesz rozliczyć polityków nie głosując na
nich w następnych wyborach - ale owoców
pracy ci to nie wróci. Farsa demokracji. George z Grecji opowiadał mi, jak
powszechne stały się samobójstwa w jego ojczyźnie, gdy ludzie z dnia na dzień
stracili oszczędności w bankach.
Pieniądz jest narzędziem wolności (albo może nim być).
Narzędzia wolności nie chcę oddawać pod kontrolę komuś, kogo nie kontroluję.
Wealth is a tool of freedom. But pursuit of
wealth is the way to slavery.
- Frank Herbert
Trzy – myślenie. Skrót myślenia i pożądanie papieru i żetonu
w miejsce tego, co realne. Ogniwo pośrednie odwraca uwagę od tego co
rzeczywiście potrzebne, wydaje mi się, że łatwiej o chciwość operując na fikcji.
Bo milion dolarów każdy by chciał mieć, a milion chlebów? Panie, gdzie ja by to
pomieścił?
Jakie są alternatywy? O barterze pisałem, nie ma opcji. O
idealnym dla mnie systemie rozpisywać się nie będę, przynajmniej nie tym razem.
Ale jest inicjatywa rodem bodajże z RPA, na którą trafiłem dzięki Przekrojowi
(coraz bardziej lubię ten tygodnik).
W Polsce działa to pod nazwą Wymiennik. Nie jest to nowe, koresponduje z tzw. bankami czasu, obecnymi na świecie i w Polsce - chociażby flagowy BankCzasu.org, gdzie pachnie jednak trochę barterem, więc nie jest to do końca skuteczne. Wymiennik wydaje mi się ulepszoną wersją, bo jak pisze o sobie:
To całkiem proste.
Maja chce zjeść domowy obiad, ale nie potrafi gotować. Wchodzi więc na
wymiennik i znajduje ogłoszenie kucharza Igora, który tworzy smakowite cuda.
Maja odwiedza Igora i wychodzi od niego bogatsza o pyszności i nową znajomość.
Potem Igor loguje się w wymienniku i zapisuje na swoim koncie 20 punktów
(zwanych alterkami), które zostają odjęte od konta Mai. Za jakiś czas ktoś inny
skorzysta z umiejętności Mai, która potrafi szyć piękne wełniane czapy – wtedy
to Maja zdobywa co nieco alterek. I tak to się kręci, wiruje, krąży i wraca.
Proste, genialne. Omijamy pośrednictwo drukowanego pieniądza
pod kontrolą państwa. Omijamy podatki – przysługi sąsiedzkie są nieopodatkowane
(wykładnia Ministerstwa Finansów). Poznajemy ludzi z okolicy, którzy umieją coś
ciekawego. Sami staramy się też wytworzyć jakąś wartość, którą ktoś zechce od
nas. Staramy się być przydatni. Nie ma zapomóg dla bezrobotnych, socjalnych
alterek dla ubogich. No i stwarzamy przestrzeń do wolnych zawodów. Nie musisz
mieć salonu, opłacać działalności gospodarczej, przechodzić rekrutacji ani
zależeć od szefa zakładu fryzjerskiego, żeby obcinać włosy ludziom, którzy na
to są chętni. Wolność usług, wolność przepływu. Szara strefa na całego - jestem za.
Myślę, że to dobra droga do uniezależnienia się od pieniądza i dobra do poznania ze swoimi sąsiadami i ludźmi, którzy bez złotówek chcą pomagać innym. Może kiedyś dojdzie i do tego, że zapomnimy o systemie alterek?
Są też wady Wymiennika:
W rzeczywistości i to jest opodatkowane, a raczej
oinflacjowane. 2% z każdej transakcji pojawia się na koncie właściciela (nie
zostaje zabierane, tylko system je „dodrukowuje”).
W formie alterek może on dzięki temu zatrudnić ludzi, którzy wykonają plakat
czy inne prace promujące projekt. Jak dla mnie – ok.
Inna wada to elektronika. Krach systemu, nie wiemy ile kto
ma alterek na koncie, o Boże, co robić, nikomu już nic nie pomogę, bo nie wiem
ile za to dostanę.
I jasne, jest ryzyko oszukania systemu – gdy ktoś nabije
sobie punkty fikcyjnymi usługami, a potem będzie kupował te prawdziwe od innych… Ale chciwości ludzkiej nie przeskoczysz tak
długo, jak to materia i luksus jest podstawową wartością definiującą życie
człowieka.
Alterek? No, no, poznałem nowe słowo dzisiaj.
OdpowiedzUsuńMnie natomiast - trochę zbaczając z tematu - bardzo intryguje inicjatywa Kickstarter.
Poza tą grą RPG robioną w klimatach starych Wrót Baldura tj. fabuła przodem, walić grafikę (której nazwy już zapomniałem) np. chętnie zainwestuję te moje "pieniążki" w DecodeDC[1] - podcast niby o polityce i Washyngtonie, ale jak w najnowszym odcinku Let's Make Mistakes[2] w Mule Radio był wywiad z Andreą to nie mogłem przestać się śmiać, a i o Ameryce dowiedziałem się więcej niż przez lata nauki w szkole ;)
Więc w sumie w świecie 2.0 wygodnie jest kogoś w ten sposób wspomóc z drugiego końca globu - tymi wirtualnymi (ale też papierowymi) "oderwanymi" od prawdziwego towaru/usługi zamiennikami zwanymi kasą.
[1] http://www.kickstarter.com/projects/1832422021/decodedc
[2] http://www.muleradio.net/mistakes/ (prowadzi to Mike Monteiro, ten od książki "Design Is a Job")
P.S
Powinniśmy mieć podcast, nie lubię pisać, a nauczyć się ładnie zawsze chciałem ;P