niedziela, 28 sierpnia 2011

Słowo-tok myślenia

Słowa to tylko słowa – etykietki przypięte do szuflad, gdzie mieszczą się znaczenia i sens, jaki im nadamy. Same w sobie to tylko kilka literek, prowadzących każdego do jego własnej szuflady.

Pytanie czy ujednolicać etykietki? Ważne jest to, żeby w szufladach mieścił się mniej więcej taki sam sens, a czy nazwiemy to ABC czy XYZ… dla mnie sprawa drugorzędna. Można też jak to w ustawie – przez ABC rozumie się to i to i koniec. Uprości to komunikację, bo będziemy posługiwać się jednym słowem zamiast zawartością szuflady. Tylko czy z czasem nie zapomnimy o prawdziwym sensie tego, co jest tam w środku zawarte, skupiając się na otagowaniu szuflady?


Ostatnio nazbierało mi się rozmów o definiowaniu słów (ckliwe foto z Osówka, miejsca jednej z takich rozmów w ten weekend). Jakaś wszechobecna poprawność zabrania mówić „rywalizacja” a każe „współzawodnictwo” – miękkie, bardziej nastawione na współpracę, może pełniej oddające sens. Nie jesteś już moim rywalem, a współzawodnikiem (?), więc fair play itp.

„Pomoc w rozwoju” zamiast „ocena” – kolejny przypadek. Żeby pomóc w rozwoju musimy zdefiniować problem lub coś co nadaje się do rozwinięcia – więc niejako dokonać oceny. Ale ocena budzi negatywne skojarzenia, budzi opór. Pięknie zostało to zilustrowane w ZHRze, gdzie „ocena okresowa” nie mogła zostać wprowadzona, natomiast „rozmowy rozwojowe” – o, doskonałe narzędzie. To samo, inaczej opakowane.

Jeszcze kolejny spór, który wyniknął przy okazji pisania podręcznika dla liderów młodzieżowych. Ewaluacja a ocena. Dla mnie to dokładnie to samo – oceniam przeszłe i bieżące działania po to, żeby wyciągnąć wnioski i ulepszyć działania przyszłe – proste. Ciągłe uczenie się wymaga oceniania. Ale okazuje się, że w miejsce „ocenianie” bardziej poprawne jest „wartościowanie”. Czym jest ocena, jeśli nie nadawaniem pewnej wartości (wartościowaniem)??? Jak nadać wartość bez oceny na podstawie określonych kryteriów i w określonym celu???

Ja nie kumam. Dla mnie najważniejszy jest sens i głębia tego, jakiś cel. A tymczasem świat wariuje na punkcie poprawności politycznej, poprawności wyrażania się, żeby ludzie to zaakceptowali, żeby sobie przyswoili, żeby nikogo nie obrazić albo kogoś nie zniechęcić. Niby racja, trzeba przystępnie do wszystkich… Ale nie dajmy się  zwariować i zapętlić w akademickich dyskusjach czy coś nazwać ewaluacją czy oceną, bo najważniejsze jest po co TO się robi i JAK to się robi. Etykietkę sobie każdy nada.

Tymczasem w sporze „czy nazwać to rywalizacją czy współzawodnictwem” umyka pytanie „w jakim celu TO prowadzić, jak to stymulować i wplatać, i czy w ogóle?”. Gubimy sens.

Mnie nie obchodzi jak ktoś coś nazwie. Nazwie się podróżnikiem czy turystą. Kilka osób nazwie się grupą czy zespołem (podobno duża różnica). Jakiś przymiot nazwiemy umiejętnością czy talentem. Ważniejsze jest to co ktoś robi, po co to robi i jak to robi. A słowa to słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz