niedziela, 21 sierpnia 2011

Pokora instruktora

Zrozumienie Innego wymaga pokory – że nie wiem wszystkiego, że nie mam monopolu na prawdę i ocenę. Że nie wiem wszystkiego o tym, dlaczego ktoś postępuje tak a nie inaczej. Że myśli innymi kategoriami. Poznanie ich to kupa roboty, kupa słuchania i pytania.

Pokora instruktora – dlatego, że się fajnie rymuje – ale dotyczy to tak samo stosunków instruktor-wychowanek, jak rodzic-dziecko, zwierzchnik-podwładny, organizator-uczestnik, jak i nawet znajomy-znajomy.

Praca wychowawcy (szczególnie wobec młodszych) to instruowanie, pouczanie, pokazanie gdzie coś jest nie tak i jak wg mnie jest dobrze.  Z definicji – wpływanie na postawy innych. Rozpoznawanie złych postaw i dobrych, korygowanie, wzmacnianie.

Czy z definicji wychowawca wie lepiej od wychowanka? Z definicji jest „lepszy”? Czy może to równorzędne pozycje i partnerstwo?

Gdy oceniasz ludzi, nie masz czasu ich kochać.
- Matka Teresa z Kalkuty

Masa z ciasta wciskana w formę Myszki Miki i obcinanie tego, co wystaje. Forma ulepiona jest z naszych wyobrażeń, ideałów, tego, co uważamy za najlepsze. Tego, co MY uważamy za najlepsze. Czy to nie pycha - dawanie sobie prawa do wydawania jednego słusznego wzorca, ideału? Że będzie on najlepszy dla każdego?

Ile czasu poświęcamy na dotarcie do tego, czego chce druga osoba? A ile na to jak wcisnąć ją w formę, która „będzie dla niej najlepsza”, zmienić ją na lepsze (wg nas)? Mogą pojawić się głosy – ale niektórzy nie wiedzą czego chcą. Ok, jasne. Czy w takim razie wyjściem jest narzucaniem im swojego wzorca, czy powodowanie, by sami dowiedzieli się czego chcą?

Jeśli rodzice, szkoła, harcerstwo miałoby nauczyć jednej rzeczy, to w miejsce matematyki, zmywania naczyń, odpowiedzialności za rodzinę, miłości do Ojczyzny, służby bliźnim, wolałbym, żeby uczyło s a m o d z i e l n i e   m y ś l e ć. Tymczasem wielokrotnie słyszę „bo tak”, „tak było od zawsze”, „inni tak robią i jakoś nie narzekają”, „tak musi być”, „jeśli myślisz inaczej to chyba jesteś głupi”, „no przecież to oczywiste, nie będę Ci tego tłumaczyć”, „przecież wszyscy tak robią”. To przeciwieństwo jakiegokolwiek myślenia.

Szczególnie ostatnio napotykam to przy okazji wydarzeń w ZHR – Zlot w Lwowie, Zlot ZHR, Zlot Okręgu. W miejsce pytań „dlaczego podjąłeś decyzję żeby nie uczestniczyć” częściej są pretensje, że tak mało osób jedzie i że to chyba obowiązek drużynowego uczestniczyć, gdy ktoś mu coś proponuje.

Jeśli wierzymy, że nasze ideały są najlepsze, a człowiek jest mądry i samodzielnie myślący, to ostatecznie wybierze to co jest dobre, będzie wierzył w to w czym zobaczy wartość, weźmie udział w tym co uzna za właściwe. Jeśli się obawiamy, ze tak nie będzie, to albo nie wierzymy, że mamy najlepsze ideały, proponujemy najlepsze imprezy/wydarzenia, albo obawiamy się, że człowiek nie jest mądry. 

Pokora i świadome myślenie - według mnie tędy droga, ale wybór należy do każdego z osobna.

2 komentarze:

  1. Co do tego czemu nie jedzie się na zlot to Joshua & Ryan mają coś do powiedzenia.

    http://www.theminimalists.com/explain/

    A na końcu jest link do notki Ev'a, która ma parę fajnych myśli ;) "Making safe choices usually results in a boring life. This is why I’ve decided to choose not to explain myself."

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniej nawet chodzi o wyjaśnianie, a bardziej o pretensje - że ktoś się napracował, a ja "wspaniałego dobra" nie korzystam. I tutaj racja - ile bym nie tłumaczył, to ludzie nie rozumieją bo NIE CHCĄ zrozumieć. Pytają o wytłumaczenie nie po to, by je usłyszeć i zrozumieć, ale po to, by je obalić. Dlatego racja - nie ma co się tłumaczyć

    OdpowiedzUsuń