środa, 3 sierpnia 2011

Strzeż się braku pociągu

Jest coś symbolicznego w pociągach, a przynajmniej ja tak mam w psysze. Dziś dzień wybitnie pociągowy - zapitol na 9:51 na peron, bilet kupiony w ostatniej chwili, bieg z plecakiem. Pierwsza klasa zamieniona na drugą (ha, rynek zweryfikował co jest potrzebne!). Czterdzieści minut w Tczewie, słońce kanapki i Lema "Dzienniki gwiazdowe" pożyczone od Żółwia. Pociąg do Czerska wspólnie z ekipą Woodstockowiczów. Aż głupio gdy człowiek wybrzydza na swój plecak, a tu ekipa jedzie jeszcze z zewnętrznymi rurkowymi stelażami albo z plecakami typu worek. No ale przyszedł z Zakopca nowy mój plecak, nie zamierzam się nim nie cieszyć z tego powodu.

Ludzie jakoś chętniej rozmawiają ze sobą w pociągach dalekobieżnych. W SKMkach każdy słuchawki, telefon i trzaskają smsy. A w dalekobieżnych - ot, postrzeganie Polaków na przestrzeni wieków przez inne narody. Ot, życie na dwa domy Tczew-Londyn i jak to pogodzić. Ot, rabowanie namiotów porzuconych przez Niemców po Woodstocku. Coś jest innego w dalekobieżnych, że łatwiej się poznać.

Cztery godziny badania i trzy godziny z powrotem. Słońce na peronie w Czersku (skąd foto), krawężnik. Przedział rowerowy i fantastyczne pomysły Lema. Były skazaniec po przesiadce w Tczewie, ludzie składający się na bilet dla niego, bo nie miał. Konduktor żartujący ze stadkiem nastolatek, w końcu zeswatał je z panami siedzącymi nieco dalej, nawet pomógł przenieść walizki, by sfinalizować love story. Masa historii zupełnie obcych ludzi, które poznaje się w ciągu krótkiej podróży (czym jest godzina? jak ją marnotrawi się w domu?).


Zakodowało mi się przez lata jazdy pociągami na wakacje i święta do Białegostoku: pociąg to zostawienie problemów na chwilę za sobą. Zostawienie pewnego fragmentu życia, wycinku świata, przeniesienie się gdzie indziej na tydzień-dwa. Samochody tak na mnie jakoś nie działają. 

Więc nie "strzeż się pociągu!" a "strzeż się, gdy brak pociągu!". Brak czasu na nabranie dystansu do wycinka świata, którym żyjemy na co dzień. Brak odmiany raz na jakiś czas. Brak poznania historii nieznanych dotąd ludzi. Poszerzenia naszego świata o inne punkty widzenia, inne historie, a u celu podróży - o inne miejsca. 

A gdy przyjdzie czas, bo czasem na to pora -
Niech znajdzie się pół toru, albo i z półtora.

Niedługo jeszcze więcej pociągów - i o to chodzi.

2 komentarze:

  1. Podoba mi się puenta :) Ale jak się jedzie w takich zatłoczonych, brudmych pociągach to nawet czasem już ten klimat rozkmin umyka,bo w głowie tylko poirytowanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracałem dziś z Częstochowy pociągiem pielgrzymkowym, 10 godzin w przedziałach typu skm... więc o tłoku, brudzie i smrodzie chyba już wiem wszystko (przynajmniej w Polsce, jeszcze trza się na wschód wybrać) :)
    ale dobra książeczka i można zagłębić się we własne rozkminy :)

    OdpowiedzUsuń