środa, 17 sierpnia 2011

Niepoprawność błędów

- Przepraszam, która godzina?

- Za piętnaście trzecia. – odpowiedziała uprzejmie.

- Dziękuję bardzo – uśmiechnąłem się, by wynagrodzić jej trud podniesienia zegarka do oczu. Przejrzałem rozkład wyświetlony na brudnym od błota i sadzy wyświetlaczu. Za jakieś 4 minuty powinienem trafić na Mżawkę. Po trzech dniach spiekoty, kiedy żar słońca wypalał wszystko do gołej ziemi, przyda się trochę odmiany. Nawet stojąc w cieniu wiaty przystankowej czułem, jak koszula przylepia mi się do pleców mokrych od potu. A co dopiero byłoby, gdybym gdziekolwiek szedł na piechotę?

Trzymałem przełożony przez ramię płaszcz przeciwdeszczowy – jeszcze nie zdecydowałem, czy założę go przed wejściem, czy nie. Czasem lubię trochę się zmoczyć, szczególnie po takim skwarze.

Przez chwilę jeszcze zastanawiałem się nawet, czy nie pojechać Burzą dziesięć minut później. Kocham zapach burzy – tylko że wtedy mógłbym spóźnić się na spotkanie, a nie chciałem, żeby Viki na mnie czekała więcej niż trzeba.

Aurobus przyjechał punktualnie.

* * *

Uwielbiam to, że inspiracja jest wszędzie - szczególnie w błędzie, nawet literówce. Błąd to wyjście poza coś, co jest znane, "prawidłowe", utarte. Czasem zamiast od razu go poprawiać, bo "tak się nie mówi", warto pobawić się tym co z tego błędu może wyniknąć, podążyć za abstraktem. Wolę błąd nazwać neologizmem lub "własnym stylem" niż przedwcześnie go zabić, nim przyniesie inspirujące owoce.

Radosne błądzenie i nieskrępowane szaloną poprawnością tworzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz