czwartek, 8 grudnia 2011

Bespinięsy

Jakaś kontynuacja wątku o systemie gospodarczym, gdzie króluje minimalizm. Zastanów się – skąd bierze się postęp, rozwój? Z potrzeb – tych prawdziwych i fikcyjnych. Komuś jest zimno, mokro – buduje dom – i jest ciepło i przytulnie. To prawdziwa potrzeba. Fikcyjna – ktoś musi mieć dom większy, bogatszy, wygodniejszy niż „basic”. Dochodząc do absurdów w formie pałaców czy wyrąbanych willi.

I tak ze wszystkim. Prawdziwe i fikcyjne potrzeby motorem gospodarki.

No i co by się stało, gdyby społeczeństwo było minimalistyczne? Gdyby wystarczyło coś nad głową, coś na grzbiecie, coś w brzuchu? Harować? A po co?

- Słuchaj amigo, ja ci płacę za pracę, nie za odpoczynek. A ty połowę czasu siedzisz sobie w cieniu i popijasz. Odpoczywaj w domu, a kiedy przychodzisz do pracy, pracuj.
- A ile ty mi płacisz, gringo?
- Pięć pesos. Tak się umówiliśmy.
- No właśnie. Gdybym miał pracować bez przerwy, to umówilibyśmy się na dziesięć pesos.
- To się umówmy.
- Eee tam. Pracować bez przerwy to ja nie chcę nawet za dwadzieścia.

- Wojciech Cejrowski, Rio Anaconda

Ostatnio mam dużo styczności z totalnym skurwysyństwem z powodu chciwości (bezpośrednio albo z opowieści). No inaczej nie można nazwać niektórych sytuacji. I na cholerę komuś dodatkowe pięć tysięcy? Dwadzieścia tysięcy? Czterdzieści tysięcy? Pół miliona? Jeśli przy okazji wyłącza sumienie , to dziękuję za tak zdobyte pieniądze, dziękuję za tak zdobyty samochód czy jakąś część domku. Jeśli przy okazji traci zdrowie, to też dziękuję. Jeśli przy okazji porzuca pasje, to też dziękuję. To co zostaje? Pieniąse, przedmioty i posiadanie?

Campesinos są minimalistami i jeśli nie burczy im w brzuchu, nie pracują; jeśli nie leje im się na głowę, nie reperują dachu a kiedy kiwa się stół, nie naprawiają go, tylko podkładają coś pod nogę. Żyją w zgodzie z przyrodą, a nie ze światem stworzonym przez Białych. (…) Coś takiego jak robienie zapasów jest obce ich naturze. Bo po co komuś zapasy, gdy zawsze można sobie pójść do lasu i upolować coś świeżego?

Dlatego właśnie w Mitu prawie nic nie uprawiano A po co? Uprawianie czegokolwiek to, z ich punktu widzenia, bezsensowny wysiłek. Co by to dało? Stać by nas było na zjedzenie większej ilości tego samego? Albo moglibyśmy sprzedać nadwyżki? I co potem? Mielibyśmy pieniądze, żeby kupić trochę więcej jedzenia. Toż to bez sensu!

Oczywiście zamiast jedzenia można sobie kupić lepszą ksozulę. Tylko na co komu lepsza koszula? – zapyta campesino. Marzenia o posiadaniu coraz lepszych rzeczy albo o jedzeniu coraz smaczniejszych posiłków, to koncepcje Białych.
- Wojciech Cejrowski, Rio Anaconda

A kapitalizm, cywilizacja i demokracja wręcz deprawuje ich (o tym może następną razą).

Jakby to wyglądało w takim minimalistycznym społeczeństwie? Pewnie nie byłoby takiego rozwoju technologii… internetu, iPhone’ów, bogatych szybkich samochodów, inteligentnych domów. Bo przecież to chęć zysku i kapitalizm je napędziła. Czyli fikcyjne potrzeby. To dla nich ludzie wytężają mózgi, spinają poślady i popychają cywilizację naprzód. Bez tego motoru, chęci zarobienia, zyskania, sprzedania za grube miliony po co sie męczyć i wymyślać coś nowego?

A może bylibyśmy w tym samym punkcie cywilizacyjnym, albo dalszym? Gdyby wszystko było oparte nie o chęć zysku, a ambicję spełnienia i sztukę? Gdy tworzysz dzieło sztuki (jakim niewątpliwie są niektóre wynalazki) a potem dzielisz się nim za darmoszkę, bo to co najważniejsze – akt stworzenia – już się odbył? Nie czerpiesz z niego wielomilionowych zysków, bo czerpiesz satysfakcję. Tylko to wywrócenie całego sposobu myślenia zakorzenionego od setek lat i hierarchii wartości. Creative Common? Dla frajerów.

No ale dlaczego tyle odniesień do Latynosów? Ano czytam kolejny raz Rio Anaconda, ale też trafiłem niedawno na ranking najszczęśliwszych państw świata. Kij z metodologią badawczą… dobra, moja dociekliwość statystyczna nie wytrzymała. Mierzyli średnią długość życia oraz subiektywne zadowolenia z życia mieszkańców + ekologię życia.

A sam ranking (pełen raportu tu) to:

1. Kostaryka
2. Dominikana
3. Jamajka
4. Gwatemala
5. Wietnam
6. Kolumbia
7. Kuba
8. Salwador
9. Brazylia
10. Honduras
...
32. Mołdawia (pierwsze europejskie państwo)
51. Niemcy (pierwsze zachodnioeuropejskie)
77. Polska
114. USA

Takie niecywilizowane kraje pierwsze? Może nie wiedzą, jak mogliby być szczęśliwi z cywilizacją? A, i wykresik z USA:



Ogólnie polecam New Economy Foundation, bardzo ciekawe materiały zamieszczają na stronce: http://www.neweconomics.org/. Hasło „Economics as if people and the plant mattered” jest mocne.

Pierwszy komentarz pod artykułem o rankingu na polskim portalu: „Polska tu raczej nie osiągniemy wysokiego szczęścia za 2000zł miesięcznie. To wegetacja a nie życie.” No ręce opadają.

P.S. Tak naprawdę to chciałem napisać posta z relacją z wyjazdu. Ale Taterki się wyłożyły, więc Kiszyniów, zostaje harmonijka i czekanie na koniec miesiąca.

2 komentarze:

  1. Ten wykres o studentach to przypadkiem nie będzie sinusoidą dalej szedł? Okolice 67' to pokolenie LSD i Steve'a Jobsa. Teraz jest inne, a przynajmniej inne w tych badaniach. Za parę lat pewnie znowu się zmieni. Trochę przypomina sinusoidę wieków rozumu/religii, z drobną zmianą skali.

    Btw. Steve Jobs to dobry przykład pasjonata, który robił coś "bo to jest zajebiste" (cytat) i potrafi wydać prawie wszystko z własnej kieszeni byleby pociągnąć ten fajny interes (NEXT, Pixar) dalej, a sam był minimalistą i specjalnie się kasą nie przejmował (1$ pensji za rok pracy to nie za dużo :P -- dobra, dobra, wiem, że miał jeszcze akcje ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi się wydaje że sinusoida i nawet mam nadzieję że stoimy na jej punkcie przegięcia. Minimalizm i odrzucenie konsumpcjonizmu może wzbierać... miło by było :) a jak nie to w lasze, samemu się pociśnie. Akurat LSD zniszczyło całą filozofię która szła w latach 60-tych, także z tym bym się nie zgodził ;)

    Co do Jobsa to całkiem niezły przykład, mimo że Apple uważane jest powszechnie za symbol lansu, komerchy i konsumpcji :)

    OdpowiedzUsuń