Jakaś kontynuacja wątku o systemie gospodarczym, gdzie
króluje minimalizm. Zastanów się – skąd bierze się postęp, rozwój? Z potrzeb –
tych prawdziwych i fikcyjnych. Komuś jest zimno, mokro – buduje dom – i jest
ciepło i przytulnie. To prawdziwa potrzeba. Fikcyjna – ktoś musi mieć dom
większy, bogatszy, wygodniejszy niż „basic”. Dochodząc do absurdów w formie
pałaców czy wyrąbanych willi.
I tak ze wszystkim. Prawdziwe i fikcyjne potrzeby motorem
gospodarki.
No i co by się stało, gdyby społeczeństwo było minimalistyczne?
Gdyby wystarczyło coś nad głową, coś na grzbiecie, coś w brzuchu? Harować? A po
co?
- Słuchaj amigo, ja ci
płacę za pracę, nie za odpoczynek. A ty połowę czasu siedzisz sobie w cieniu i
popijasz. Odpoczywaj w domu, a kiedy przychodzisz do pracy, pracuj.
- A ile ty mi płacisz,
gringo?
- Pięć pesos. Tak się
umówiliśmy.
- No właśnie. Gdybym
miał pracować bez przerwy, to umówilibyśmy się na dziesięć pesos.
- To się umówmy.
- Eee tam. Pracować
bez przerwy to ja nie chcę nawet za dwadzieścia.
- Wojciech Cejrowski,
Rio Anaconda
Ostatnio mam dużo styczności z totalnym skurwysyństwem z
powodu chciwości (bezpośrednio albo z opowieści). No inaczej nie można nazwać niektórych sytuacji. I na cholerę
komuś dodatkowe pięć tysięcy? Dwadzieścia tysięcy? Czterdzieści tysięcy? Pół
miliona? Jeśli przy okazji wyłącza sumienie , to dziękuję za tak zdobyte
pieniądze, dziękuję za tak zdobyty samochód czy jakąś część domku. Jeśli przy
okazji traci zdrowie, to też dziękuję. Jeśli przy okazji porzuca pasje, to też
dziękuję. To co zostaje? Pieniąse, przedmioty i posiadanie?
Campesinos są minimalistami
i jeśli nie burczy im w brzuchu, nie pracują; jeśli nie leje im się na głowę,
nie reperują dachu a kiedy kiwa się stół, nie naprawiają go, tylko podkładają
coś pod nogę. Żyją w zgodzie z przyrodą, a nie ze światem stworzonym przez
Białych. (…) Coś takiego jak robienie zapasów jest obce ich naturze. Bo po co
komuś zapasy, gdy zawsze można sobie pójść do lasu i upolować coś świeżego?
Dlatego właśnie w Mitu
prawie nic nie uprawiano A po co? Uprawianie czegokolwiek to, z ich punktu
widzenia, bezsensowny wysiłek. Co by to dało? Stać by nas było na zjedzenie
większej ilości tego samego? Albo moglibyśmy sprzedać nadwyżki? I co potem?
Mielibyśmy pieniądze, żeby kupić trochę więcej jedzenia. Toż to bez sensu!
Oczywiście zamiast
jedzenia można sobie kupić lepszą ksozulę. Tylko na co komu lepsza koszula? –
zapyta campesino. Marzenia o posiadaniu coraz lepszych rzeczy albo o jedzeniu
coraz smaczniejszych posiłków, to koncepcje Białych.
- Wojciech Cejrowski,
Rio Anaconda
A kapitalizm, cywilizacja i demokracja wręcz deprawuje ich (o
tym może następną razą).
Jakby to wyglądało w takim minimalistycznym społeczeństwie?
Pewnie nie byłoby takiego rozwoju technologii… internetu, iPhone’ów, bogatych
szybkich samochodów, inteligentnych domów. Bo przecież to chęć zysku i
kapitalizm je napędziła. Czyli fikcyjne potrzeby. To dla nich ludzie wytężają mózgi, spinają poślady i popychają cywilizację naprzód. Bez tego motoru, chęci zarobienia, zyskania, sprzedania za grube miliony po co sie męczyć i wymyślać coś nowego?
A może bylibyśmy w tym samym punkcie cywilizacyjnym, albo
dalszym? Gdyby wszystko było oparte nie o chęć zysku, a ambicję spełnienia i
sztukę? Gdy tworzysz dzieło sztuki (jakim niewątpliwie są niektóre wynalazki) a
potem dzielisz się nim za darmoszkę, bo to co najważniejsze – akt stworzenia – już się odbył?
Nie czerpiesz z niego wielomilionowych zysków, bo czerpiesz satysfakcję. Tylko
to wywrócenie całego sposobu myślenia zakorzenionego od setek lat i hierarchii
wartości. Creative Common? Dla frajerów.
No ale dlaczego tyle odniesień do Latynosów? Ano czytam kolejny raz
Rio Anaconda, ale też trafiłem niedawno na ranking najszczęśliwszych państw
świata. Kij z metodologią badawczą… dobra, moja dociekliwość statystyczna nie
wytrzymała. Mierzyli średnią długość życia oraz subiektywne zadowolenia z życia
mieszkańców + ekologię życia.
A sam ranking (pełen raportu tu) to:
1. Kostaryka
2. Dominikana
3. Jamajka
4. Gwatemala
5. Wietnam
6. Kolumbia
7. Kuba
8. Salwador
9. Brazylia
10. Honduras
...
32. Mołdawia (pierwsze europejskie państwo)
51. Niemcy (pierwsze
zachodnioeuropejskie)
77. Polska
114. USA
Takie niecywilizowane kraje pierwsze? Może nie wiedzą, jak mogliby być szczęśliwi z cywilizacją? A, i wykresik z USA:
Ogólnie polecam New Economy Foundation, bardzo ciekawe
materiały zamieszczają na stronce: http://www.neweconomics.org/.
Hasło „Economics as if people and the plant mattered” jest mocne.
Pierwszy komentarz pod artykułem o rankingu na polskim portalu: „Polska
tu raczej nie osiągniemy wysokiego szczęścia za 2000zł miesięcznie. To
wegetacja a nie życie.” No ręce opadają.
P.S. Tak naprawdę to chciałem napisać posta z relacją z
wyjazdu. Ale Taterki się wyłożyły, więc Kiszyniów, zostaje harmonijka i
czekanie na koniec miesiąca.
Ten wykres o studentach to przypadkiem nie będzie sinusoidą dalej szedł? Okolice 67' to pokolenie LSD i Steve'a Jobsa. Teraz jest inne, a przynajmniej inne w tych badaniach. Za parę lat pewnie znowu się zmieni. Trochę przypomina sinusoidę wieków rozumu/religii, z drobną zmianą skali.
OdpowiedzUsuńBtw. Steve Jobs to dobry przykład pasjonata, który robił coś "bo to jest zajebiste" (cytat) i potrafi wydać prawie wszystko z własnej kieszeni byleby pociągnąć ten fajny interes (NEXT, Pixar) dalej, a sam był minimalistą i specjalnie się kasą nie przejmował (1$ pensji za rok pracy to nie za dużo :P -- dobra, dobra, wiem, że miał jeszcze akcje ;))
Też mi się wydaje że sinusoida i nawet mam nadzieję że stoimy na jej punkcie przegięcia. Minimalizm i odrzucenie konsumpcjonizmu może wzbierać... miło by było :) a jak nie to w lasze, samemu się pociśnie. Akurat LSD zniszczyło całą filozofię która szła w latach 60-tych, także z tym bym się nie zgodził ;)
OdpowiedzUsuńCo do Jobsa to całkiem niezły przykład, mimo że Apple uważane jest powszechnie za symbol lansu, komerchy i konsumpcji :)