- ... a tutaj – kontynuowała Jane – przeprojektowujemy przekonania.
Spojrzałem na długie rzędy terminali i na stojących przy
nich ludzi, skupionych na zawartości ekranów. Przesuwali
palcami wyświetlane elementy, układając je w misterny obraz. Niektórzy robili
to szybko, jakby ich gonił jakiś nierealny stwór rodem z koszmarów. Oglądali
się przez ramię, za chwilę wracali do układania.
Inni znów z uwagą i pieczołowitością składali drobne ikonki
na wyświetlaczach. Ważyli każdy ruch, jakby od niego zależało całe ich życie.
Ekrany były za daleko, żebym mógł cokolwiek dojrzeć, zresztą
i tak byłem zbytnio rozproszony. To istne mrowisko, niekończące się aleje terminali i
pracujących przy nich ludzi, nie pozwalało skupić uwagi na dłużej niż chwil na
pojedynczym z nich. Zaraz uwaga uciekała do następnego i następnego, biegając
po całym pomieszczeniu, a ja próbowałem za nią nadążyć.
- Zasada leżąca u podstaw jest stosunkowo prosta. – Jane nie
czekała, aż zadam jakiekolwiek pytanie. Widocznie wszystko było odmalowane na
mojej twarzy. – Otóż od początku życia jesteśmy karmieni pewnymi przekonaniami,
wartościami, wierzeniami. Od dziecka słyszymy „bądź grzeczny”, „trzeba się
dzielić”, „nie męcz taty, idź pobaw się sam”, albo „jest już późno, dobre dzieci śpią w nocy”.
Potem dochodzą prawidła, jakich uczymy się w życiu – „kto nie posmaruje ten nie
jedzie”, „bez pracy nie ma kołaczy”, „żeby mieć więcej niż inni to trzeba być
złodziejem”, „pieniądze szczęścia nie dają”. Przekonania, opinie, złote zasady
które pozwoliły innym przetrwać różne sytuacje w przeszłości i przekazują je
dalej. Z czasem buduje się z tego mniej lub bardziej spójny obraz tego, jak
powinno wyglądać życie, jak wygląda świat, i jak się w nim odnaleźć.
Zbliżyliśmy się do jednego z rzędów terminali. Na
wyświetlaczu migały frazy podobne do tych, które przed chwilą Jane mi
zacytowała. Przeprojektowujący przyporządkowywał do nich symbole, których
znaczenia nie byłem w stanie odgadnąć.
Moja przewodniczka zauważyła, że wpatruję się w monitor.
- Teraz przeprojektowujący zapoznaje się z zestawem
najpopularniejszych opinii i przekonań, decydując jak bardzo chciałby w nie
wierzyć. – wyjaśniła.
- To znaczy, że oni przeprojektowują swoje własne systemy
przekonań?
Jane spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Oczywiście! Kto inny miałby to robić? Komu innemu oddaliby
w ręce decyzję o tym, w co mają wierzyć? Dość już czasu spędzili pod wpływem rodziców,
społeczeństwa, systemu edukacji czy
polityków. Tutaj każdy sam przeprojektowuje siebie.
- A co ze słusznymi poglądami? Co z uniwersalnymi prawdami? –
odparłem nieco zaniepokojony.
- Czyli z jakimi, Sid?
- No nie wiem... „Trzeba sobie pomagać” na przykład. Albo „Dzieci
są przyszłością narodu”. Przecież to są oczywiste sprawy!
- Dla ciebie może i są. Tutaj każdy decyduje swobodnie. Może
przestać wierzyć w dowolną prawdę, a dowolną przyjąć. Nie mamy wpływu na jego ostateczne
oceny, nawet nie mamy w nie wglądu.
Dotarliśmy do jednej z tych przeprojektowujących, którzy
gorączkowo zmieniali układ fraz i symboli na ekranie. Kobieta jakby czegoś
poszukiwała, przelatywała tylko wzrokiem przez poszczególne zdania i przewijała
je wciąż wprzód i wprzód. Nie zwróciła na nas najmniejszej uwagi.
- Niektóre przekonania powstają na skutek bolesnych
doświadczeń życiowych. Najczęstszą przyczyną są oczywiście zawody miłosne... Po
zdradzie czy porzuceniu w wielu głowach rodzi się myśl „nigdy więcej już nikomu
nie zaufam”, „kto się bardziej zaangażuje, przegrywa” albo „wielka miłość jest
tylko w filmach”. Wielu z tych ludzi potem przychodzi do nas, pozbyć się tych
przekonań. Pozbyć się tego balastu, by móc normalnie funkcjonować, komuś
zaufać, kogoś pokochać.
Przez chwilę przyglądaliśmy się pracującej kobiecie.
- A potem przychodzą znowu. Niektórych widuję tu po
kilkanaście razy. Aż wreszcie po którymś razie już nie przychodzą. Lubię myśleć, że to dlatego, że wreszcie się nie zawiedli... ale może być też tak, że po prostu przestali już próbować.
Ruszyliśmy dalej, przez szerokie drzwi przechodząc do
drugiego pomieszczenia.
- Tutaj jest dział białych kartek.
Było tu już znacznie mniej osób. Terminale nie były tak
kolorowe, a ludzie pracowali o wiele wolniej. Między jednym poleceniem a drugim
przeprojektowujących upływały długie chwile, które spędzali na nieruchomej
kontemplacji.
- Tutaj przeprojektowujący nie otrzymują zestawu przekonań.
Tutaj otrzymują tylko pusty, biały ekran. Sami ustalają, co ma znaleźć się w
ich przekonaniach. Tak, jakby z góry odrzucali wszystko, co do tej pory zostało
im powiedziane, a wymyślali wszystko na nowo. Cholernie ciężka robota, część
pracuje tutaj po kilka miesięcy. Niektórzy w systemie cotygodniowym przychodzą
tutaj już drugi rok.
Dopiero teraz, gdy przyjrzałem się bliżej, zauważyłem
wysiłek malujący się na ich twarzach. Pełne skupienie i skoncentrowanie.
- Najtrudniej usiąść nad białą kartką i zaprojektować swój
system przekonań, wartości, zupełnie od nowa. Bez żadnych ograniczeń i limitów.
Bez przeszłych doświadczeń i bolesnych porażek, które przekonują, że w coś nie
warto wierzyć.
Skierowaliśmy się do kolejnych szerokich drzwi. Pewna myśl
we mnie dojrzewała, rosnąc i nadymając się z każdym kolejnym krokiem. Przy
wyjściu z działu białych kartek nie wytrzymałem i wybuchnąłem:
- Nie myśleliście nigdy, ile dobrego moglibyście zdziałać z
waszą maszynerią? Do cholery, przecież gdyby wszystkich przepuścić przez terminale,
moglibyśmy zaprowadzić doskonały porządek! „Wojna jest złem”, „Kochaj bliźniego
swego”, „Dziel się z potrzebującymi”! Przecież znaleźliście sposób na zmianę
świata!
Jane poczekała, aż skończę wypluwać z siebie potok słów.
- Naprawdę, Sid? To wszystkie wnioski, do jakich doszedłeś?
Kto miałby ustalać te „właściwe” poglądy? Kto miałby nakazać wszystkim w nie
wierzyć? Kto miałby miliardom ludzi autorytarnie narzucić swój punkt widzenia?
Autorytarnie?! Przecież to w dobrej wierze! Przez głowę
przemknęły mi postaci znanych, wybitnych ludzi. Na pewno znaleźlibyśmy osobistości o
odpowiedniej moralności i wiedzy, żeby stworzyć odpowiedni system przekonań!
- I powiedz mi, Sid, kto byłby na tyle głupi, żeby wierzyć w prawdy, zaprojektowane dla niego przez innych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz