środa, 16 stycznia 2013

Przeprojektowanie

- ... a tutaj – kontynuowała Jane – przeprojektowujemy przekonania.

Spojrzałem na długie rzędy terminali i na stojących przy nich ludzi, skupionych na zawartości ekranów. Przesuwali palcami wyświetlane elementy, układając je w misterny obraz. Niektórzy robili to szybko, jakby ich gonił jakiś nierealny stwór rodem z koszmarów. Oglądali się przez ramię, za chwilę wracali do układania.

Inni znów z uwagą i pieczołowitością składali drobne ikonki na wyświetlaczach. Ważyli każdy ruch, jakby od niego zależało całe ich życie.

Ekrany były za daleko, żebym mógł cokolwiek dojrzeć, zresztą i tak byłem zbytnio rozproszony. To istne mrowisko, niekończące się aleje terminali i pracujących przy nich ludzi, nie pozwalało skupić uwagi na dłużej niż chwil na pojedynczym z nich. Zaraz uwaga uciekała do następnego i następnego, biegając po całym pomieszczeniu, a ja próbowałem za nią nadążyć.

- Zasada leżąca u podstaw jest stosunkowo prosta. – Jane nie czekała, aż zadam jakiekolwiek pytanie. Widocznie wszystko było odmalowane na mojej twarzy. – Otóż od początku życia jesteśmy karmieni pewnymi przekonaniami, wartościami, wierzeniami. Od dziecka słyszymy „bądź grzeczny”, „trzeba się dzielić”, „nie męcz taty, idź pobaw się sam”, albo „jest już późno, dobre dzieci śpią w nocy”. Potem dochodzą prawidła, jakich uczymy się w życiu – „kto nie posmaruje ten nie jedzie”, „bez pracy nie ma kołaczy”, „żeby mieć więcej niż inni to trzeba być złodziejem”, „pieniądze szczęścia nie dają”. Przekonania, opinie, złote zasady które pozwoliły innym przetrwać różne sytuacje w przeszłości i przekazują je dalej. Z czasem buduje się z tego mniej lub bardziej spójny obraz tego, jak powinno wyglądać życie, jak wygląda świat, i jak się w nim odnaleźć.

Zbliżyliśmy się do jednego z rzędów terminali. Na wyświetlaczu migały frazy podobne do tych, które przed chwilą Jane mi zacytowała. Przeprojektowujący przyporządkowywał do nich symbole, których znaczenia nie byłem w stanie odgadnąć.

Moja przewodniczka zauważyła, że wpatruję się w monitor.

- Teraz przeprojektowujący zapoznaje się z zestawem najpopularniejszych opinii i przekonań, decydując jak bardzo chciałby w nie wierzyć. – wyjaśniła.

- To znaczy, że oni przeprojektowują swoje własne systemy przekonań?

Jane spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

- Oczywiście! Kto inny miałby to robić? Komu innemu oddaliby w ręce decyzję o tym, w co mają wierzyć? Dość już czasu spędzili pod wpływem rodziców,  społeczeństwa, systemu edukacji czy polityków. Tutaj każdy sam przeprojektowuje siebie.

- A co ze słusznymi poglądami? Co z uniwersalnymi prawdami? – odparłem nieco zaniepokojony.

- Czyli z jakimi, Sid?

- No nie wiem... „Trzeba sobie pomagać” na przykład. Albo „Dzieci są przyszłością narodu”. Przecież to są oczywiste sprawy!

- Dla ciebie może i są. Tutaj każdy decyduje swobodnie. Może przestać wierzyć w dowolną prawdę, a dowolną przyjąć. Nie mamy wpływu na jego ostateczne oceny, nawet nie mamy w nie wglądu.

Dotarliśmy do jednej z tych przeprojektowujących, którzy gorączkowo zmieniali układ fraz i symboli na ekranie. Kobieta jakby czegoś poszukiwała, przelatywała tylko wzrokiem przez poszczególne zdania i przewijała je wciąż wprzód i wprzód. Nie zwróciła na nas najmniejszej uwagi.

- Niektóre przekonania powstają na skutek bolesnych doświadczeń życiowych. Najczęstszą przyczyną są oczywiście zawody miłosne... Po zdradzie czy porzuceniu w wielu głowach rodzi się myśl „nigdy więcej już nikomu nie zaufam”, „kto się bardziej zaangażuje, przegrywa” albo „wielka miłość jest tylko w filmach”. Wielu z tych ludzi potem przychodzi do nas, pozbyć się tych przekonań. Pozbyć się tego balastu, by móc normalnie funkcjonować, komuś zaufać, kogoś pokochać.

Przez chwilę przyglądaliśmy się pracującej kobiecie.

- A potem przychodzą znowu. Niektórych widuję tu po kilkanaście razy. Aż wreszcie po którymś razie już nie przychodzą. Lubię myśleć, że to dlatego, że wreszcie się nie zawiedli... ale może być też tak, że po prostu przestali już próbować.

Ruszyliśmy dalej, przez szerokie drzwi przechodząc do drugiego pomieszczenia.

- Tutaj jest dział białych kartek.

Było tu już znacznie mniej osób. Terminale nie były tak kolorowe, a ludzie pracowali o wiele wolniej. Między jednym poleceniem a drugim przeprojektowujących upływały długie chwile, które spędzali na nieruchomej kontemplacji.

- Tutaj przeprojektowujący nie otrzymują zestawu przekonań. Tutaj otrzymują tylko pusty, biały ekran. Sami ustalają, co ma znaleźć się w ich przekonaniach. Tak, jakby z góry odrzucali wszystko, co do tej pory zostało im powiedziane, a wymyślali wszystko na nowo. Cholernie ciężka robota, część pracuje tutaj po kilka miesięcy. Niektórzy w systemie cotygodniowym przychodzą tutaj już drugi rok.

Dopiero teraz, gdy przyjrzałem się bliżej, zauważyłem wysiłek malujący się na ich twarzach. Pełne skupienie i skoncentrowanie.

- Najtrudniej usiąść nad białą kartką i zaprojektować swój system przekonań, wartości, zupełnie od nowa. Bez żadnych ograniczeń i limitów. Bez przeszłych doświadczeń i bolesnych porażek, które przekonują, że w coś nie warto wierzyć.

Skierowaliśmy się do kolejnych szerokich drzwi. Pewna myśl we mnie dojrzewała, rosnąc i nadymając się z każdym kolejnym krokiem. Przy wyjściu z działu białych kartek nie wytrzymałem i wybuchnąłem:

- Nie myśleliście nigdy, ile dobrego moglibyście zdziałać z waszą maszynerią? Do cholery, przecież gdyby wszystkich przepuścić przez terminale, moglibyśmy zaprowadzić doskonały porządek! „Wojna jest złem”, „Kochaj bliźniego swego”, „Dziel się z potrzebującymi”! Przecież znaleźliście sposób na zmianę świata!

Jane poczekała, aż skończę wypluwać z siebie potok słów.

- Naprawdę, Sid? To wszystkie wnioski, do jakich doszedłeś? Kto miałby ustalać te „właściwe” poglądy? Kto miałby nakazać wszystkim w nie wierzyć? Kto miałby miliardom ludzi autorytarnie narzucić swój punkt widzenia?

Autorytarnie?! Przecież to w dobrej wierze! Przez głowę przemknęły mi postaci znanych, wybitnych ludzi. Na pewno znaleźlibyśmy osobistości o odpowiedniej moralności i wiedzy, żeby stworzyć odpowiedni system przekonań!

- I powiedz mi, Sid, kto byłby na tyle głupi, żeby wierzyć w prawdy, zaprojektowane dla niego przez innych?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz