Noworoczne konwersacje z Agą i metafora, która ruszyła mi
mózgowie po przetańczonej nocy.
Czy ludzie są puzzlami, którzy potrzebują innych by odnaleźć
sens? Czy tylko w zestawie (społeczeństwie) możemy się spełnić, a bez, jako
istoty stadne, jesteśmy wybrakowani i niepełni? Idąc dalej za metaforą,
znajdujemy na pewno bliskie osoby, do których idealnie pasujemy. Co
pocieszające, więcej niż jedną (nawet jak ktoś jest puzzlem narożnym).
Może to egocentryczne postawienie świata, ale ja w miejsce
puzzli wolałbym koncepcję świata opartą na obrazkach. Gdyby każdy był
kompletnym obrazkiem/obrazem (czy jaką kto tam technikę lubi), nie kawałkiem
większej układanki.
Dlaczego? Bo do czego Ci się przyda pojedynczy puzzel? Sam w
sobie nie przedstawia wielkiej wartości, jest niepełny, nawet czasem trudno
zrozumieć co jest na nim nasmarowane póki nie stanie się częścią większego
fragmentu (z dwóch puzzli? Z pięciu? Z trzydziestu?). Na dodatek, gdy jeden
puzzel się zgubi, widać to od razu, wpływa na wszystkie pozostałe. Obraz jest
niepełny i już nigdy pełny nie będzie - piękna metafora odejścia, swoją drogą.
I szczytny ideał tego, że każdy jest potrzebny, niezbędny.
Nie jest. Świat kręci się dalej i się żyje, gdy umarło tylu,
tylu, tylu.
A dlaczego każdy jako
inny, kompletny (albo jeszcze nie?) obraz? Bo nie wyklucza to stworzenia
galerii, w której obrazy przedstawiają się lepiej, pełniej. Warto pójść,
obejrzeć całą serię dzieł Malarza. Ale ubytek jednego z nich nie przekreśla
reszty i nie czyni ich bezwartościowymi, umieszczając w pudełku „niekompletny
zestaw” schowanym w piwnicy. I przeciwnie – kontemplacja jednego, osobnego
obrazu, nieporównywalnie bogatsza jest od obserwacji jednego puzzla. Nie
wyklucza się wartości jednostki.
Samowystarczalność.
A może najprawdziwsza jest koncepcja osobnych obrazów,
połączonych ze sobą na zasadzie puzzli? I wilk syty i owca cała. Dlaczego nikt
czegoś takiego jeszcze nie stworzył?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz