wtorek, 18 października 2011

Rewolucja u drzwi?

Temat czekał u mnie na opisanie, aż wreszcie Oburzeni go wywlekli. 950 miast, 80 krajów.

Teza wstępna: Kapitalizm się nie sprawdza. Wolność gospodarcza się nie sprawdza. Liberalizm ekonomiczny się nie sprawdza.

Z jednej strony jestem skrajnym wolnorynkowcem – uwielbiam tezy Miltona Friedmana,  Rona Paula, a w Polsce podejście Korwin-Mikkego czy Wojciecha Cejrowskiego. Wolność gospodarcza, zniesienie ograniczeń państwa, restrykcji hamujących inicjatywę indywidualna. Własność i swoboda wyboru jako podstawa wszystkiego.

Człowiek chce jeździć samochodem bez pasów – proszę bardzo. Zginie – jego wina. Ktoś nie chce mieć publicznej opieki zdrowotnej – niech nie płaci, proszę bardzo. Zachorujesz – martw się i kombinuj z prywatną. Chcesz ściąć drzewo na swojej posesji – proszę bardzo, ścinaj. Nie chcesz zatrudniać kobiet w swojej firmie – Twoje prawo. Jeśli to odbije się na wynikach Twojej firmy – to Twoja sprawa. Itp. itd. Wolność decydowania o swojej osobie, o swojej własności.

Wolność mojej pięści jest ograniczona bliskością Twojego nosa.
- jedno z powiedzeń libertarianizmu

W skrócie - nikomu nic do moich decyzji, mojego zdrowia czy moich pieniędzy. Nie uszczęśliwiajcie mnie na siłę.

Z drugiej strony – filmy takie jak Inside Job ( o źródłach bieżącego kryzysu),  The Yes Men Fix the World (o niewłaściwym bądź wręcz zbrodniczym postępowaniu korporacji), czy książki jak No Logo Naomi Klein... Pokazują, że coś jest nie tak z systemem wolnorynkowym. Że zupełna wolność i brak kontroli wychodzi bokiem, bo wolny rynek nie wszystko jest w stanie zweryfikować – a przynajmniej nie w krótkim okresie. Bo zanim rynek się skuma i srogo odpłaci takiemu Nike’owi, który produkuje w sweatshopach w Azji czy Shellowi, który niszczy plemienne ziemie Ogoni, to prezesi się zmienią. Akcjonariusze spieniężą zyski. Firma upadnie, pozostanie tylko ludzka krzywda.


Polecam zarówno obydwa filmy, jak i książkę. Kopię w tego typu źródłach dalej.

Ludzkość rozwija się dzięki chciwości.

What kind of society isn't structured on greed?
- Milton Friedman

To, że ktoś chce mieć więcej, lepiej, sprawia, że ludziom się chce tworzyć. Brak czegoś motywuje do poszukiwania rozwiązań. Prawo do posiadania i chęć posiadania dużo jest motorem do rozwoju gospodarki kapitalistycznej – a zarazem jego największą i krytyczną wadą.

Co innego dojście ze stanu „-1” – braku, realnej potrzeby - do stanu „0” – równowagi, a co innego ze stanu „0” do stanu „+1” – zbytku, nadmiaru. W tym pierwszym przypadku łatamy dziury – gdy brak jest jedzenia, mieszkania, podstawowych rzeczy. Świat zachodni ma ten etap w znaczącej większości za sobą.

W drugim przypadku mamy podstawowe dobra do egzystencji – ale idziemy dalej. Po co wystarczająco zarabiać – lepiej milion dolarów (byle nie robaczywe). Trzy miliony rocznie. Wielka chata, jacht. Ok – ale w którymś momencie przekraczamy granicę. Jak nie prawa (bo to kosztuje), to etyki. Gdy głównym motorem jest pieniądz, a nie doing the right thing, to łatwo o wykroczenia. Nie przeciwko ONZ tylko przeciwko człowieczeństwu.


Obawiam się, że zniesienie restrykcji i kontroli nad poczynaniami przedsiębiorstw i przedsiębiorców zaprowadzi nas donikąd. Bo natura ludzka i chęć posiadania wypaczy tę wolność. Etyki i doing the right thing nie wymusimy prawem. Na przepis znajdzie się obejście. Na prawo, które każe np. Union Carbide zrekompensować straty za awarię w fabryce w 1984, gdzie zginęło ok. 20 tys. ludzi, znajdą się prawnicy. A pieniądze nie wynagrodzą cudzego życia poświęconego w imię pieniądza (cięcia kosztów, związane m.in. z bezpieczeństwem).

Chciwość bankierów doprowadza do kryzysu, za który płacimy wszyscy. To nie, że im brakowało na chleb. Im brakowało na dziesiąty samochód i piętnasty apartament.


Nie ze wszystkimi postulatami (o ile można jakieś skonkretyzować) Oburzonych się zgadzam – niektóre są na maksa socjalistyczne, bo domagać się zapewnienia pracy czy opieki zdrowotnej… Nie uważam za słuszne. Ktoś za to musi zapłacić przecież. Nie tędy droga, drogą nie jest odwrócenie teraz z kolei do lewicowych poglądów. Ale dobrze, że ludzie powoli kumają, że coś jest nie tak z tym systemem.


Za kapitalizm bez etyki serdecznie dziękuję. Za socjalizm ograniczający moją wolność też dziękuję. I nie chcę wybierać między tymi dwoma systemami. Czuję, że potrzebne jest coś nowego. Coś, na czego krawędzi być może jesteśmy. Coraz silniejsze ruchy obywatelskie, proetyczne, sektor pozarządowy, filozofie minimalistyczne, alterglobalistyczne i antykonsumpcjonistyczne... Radykalizowanie stosunku do rozluźnienia poglądów obyczajowych, krytyka powszechnej poprawności politycznej... Wiele kierunków.


Na szczęście antykorporacyjni i prodemokratyczni aktywiści nie prowadzą żadnej straszącej ogniem piekielnym krucjaty. Z  z a s a d y  występują przeciwko systemom scentralizowanej władzy i są równie krytyczni wobec lewicowych rozwiązań typu "to samo jest dobre dla wszystkich", co prawicowej logiki rynku. Często mówi się z lekceważeniem, że ruchowi temu brakuje ideologii, uniwersalnego przesłania, planu generalnego. (...) Co to będzie? Dziesięciopunktowy plan? Nowa doktryna polityczna? 

Niewykluczone, że będzie to coś całkiem nowego. Nie żadna wyświechtana ideologia zaciekłej walki z fundamentalizmem, czy to wolnorynkowym, czy islamskim, lecz plan chronienia wielu możliwości i rozwoju wielu światów, bo świat, jak mówią zapatyści, zawiera w sobie wiele światów.
- Naomi Klein, No Logo

Rewolucja u drzwi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz