Dobry pomysł na przeprojektowanie. Pomyśleć o idealnym czasie w czasie Twojego dnia, tygodnia, miesiąca, roku, wakacji czy niewakacji.
Siedzieć w kawiarni z tanim sokiem. Słuchać muzyki, którą
kocham. Myśleć i pisać, trawić i tworzyć. I to, że nie ma wifi i tego całego
świata, który to rozmywa, rozcieńcza wrażenia w zgiełku, w wiecznej obecności w
NieTu. W tym, czym zaraz trzeba będzie się zająć. W tym, co jest daleko po drugiej stronie kabelka.
Na skraju drogi gotować sobie
jedzenie na kuchence gazowej. Kilometry w nogach, historie w pamięci, obrazy w
aparacie. Być Teraz i być Jutro – tyle maks. Nie „za miesiąc mam…”, „za tydzień
muszę…”, „do przyszłej środy…”.
Jak żyć tak jak się chce? Panie premierze, no jak żyć?
To dobre zadanie domowe, które
nieustannie trzeba odrabiać. Żeby to życie nie było przetykaniem sprintu –
praca do nocy albo do rana, milion spraw – dociągnąć do hardkorowego resetu urlopując
z dala od wszystkiego. Żeby nie było dwóch żyć.
Żeby po okresie „obowiązkowej” bryndzy nie trzeba było sobie
robić „wakacji” czy „urlopu”.
What you’ll do today
is just preparing to plan
With frustration –
your leisure, your once-in-time occasion,
Working three-six-five
to have one week of vacation.
- Close down my head,
VI.2011
Uspójnienie życia między tym co w
wakacje a tym na co dzień – chyba najważniejsze wyzwanie. Nadanie jednego,
spójnego kształtu, kierunku. Nie „gaszenie pożarów” i reagowanie na to co się
dzieje, a raczej kształtowanie tego. Nie „ładowanie baterii” raz na rok, raz na
pół – a po prostu nie rozładowywanie ich.
Instead of wondering when your next vacation is, maybe you should set
up a life you don't need to escape from.
- Seth Godin
Tymczasem mam wrażenie, że to właśnie gdzieś umyka. Wielu
ludziom, nie tylko mi. Przekładanie życia na później, „tylko dociągnę to do
końca i już będzie spokój”, „teraz trochę przycisnę ale potem odpocznę”, „no na
razie sobie odpuszczę X, ale jak się zrobi mniej do roboty to wrócę do tego”.
Czasem myślę, że to najbardziej podstępny z toków myślenia. Bo rybaki
(gdzieśtam w przeszłych postach).
Spróbujcie jechać sprintem 100m, truchtem 100m, sprintem
100m… Ja nazywam to murder-run,
czasem stosuję. Na lekko normalnie przebiegam 8-10km. Murder-runem pocisnę może z 2km.
Spójność życia w pożądanym kształcie, na codzień. Tego
trzeba. Jeden, dobry kierunek.
It is only possible to
live happily-ever-after on a day-to-day basis.
- Margaret Bonnano
Bardzo lubię tu zaglądać, dodaje otuchy w takie zimne norweskie dni:) Chociaż najbardziej bym chciała już spakować plecak i już wyjść i już nie musieć wracać donikąd... to jednak czasem czekanie na coś i świadomość, że to się stanie jest bardziej ekscytująca. Szczególnie kiedy jednocześnie cieszysz się tymi drobnymi chwilami Teraz:-)
OdpowiedzUsuńDzięki! Fajnie jak jest odbiór, to o wiele lepsze niż pisanie do "ściany", bo z interakcji rodzą się potem nowe myśli... Wyjście z plecakiem tak, ale nie bez przygotowania :) z przygotowaniem - ...staje się realną opcją, nie tylko hipotetycznym marzeniem. A czekania nie lubię... :P
OdpowiedzUsuńWidzę, że cytaty z opisów Gtalka się przebijają do mainstreamu ;) Btw. chyba "biegać", a nie "jechać" sprintem.
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo nie lubię podziału na dni pracujące i wolne. Weekendy zostały wymyślone chyba przez tych samych ludzi, którzy wymyślili, że masz pracować w pracy, która nie jest twoją pasją :P
Żeby NieIstota była mainstreamem, to nie powiem... nie ma nieprzeliczonych rzeszy odbiorców :P słów się nie czepiaj, bo jak wiadomo o co kaman to problema nie ma :)
OdpowiedzUsuńJa weekendów już od dawna nie mam, we własnej firmie doradczej są tylko zaplanowane wcześniej urlopy (w weekend albo w środku tygodnia). Cała sobota przesiedziana nad analizą i nadgodzinami z Fjorda :P a nawet w pracy, która jest pasją, jest potrzebny czas na odmianę - bo przecież nie masz tylko jednej pasji w życiu...
Wiadomo, że czas wolny jest potrzebny na różne inne pasje. Dlatego na końcu komentarza jest :P - opisując wszystkie aspekty to by wyszedł z tego niezły esej.
OdpowiedzUsuń