Jakaś naturalna kontynuacja poprzedniego tematu. Lubię jak
przemyślenia składają się w całość, jedne prowadzą do kolejnych. Daje poczucie
jakiejś komplementarności, spójności systemu. Kolejny krok posuwa system
naprzód, lub niespójność w nim każe wrócić i przemyśleć poprzednie wnioski. I
ubogacić je o kolejny punkt widzenia.
Definiowanie własnej osoby – czym się definiujemy? Zawodem?
Ewan McGregor, aktor.
Podczas pisania „Adventurer” przeglądałem listę
współczesnych adventurerów. I zdziwko, znajdując tam Ewana McGregora, znanego
mi dotychczas jako Obi-Wan-Kenobi z części I Star Wars. Okazuje się, że Ewan
zjechał świat motorem (Long Way Round – dookoła świata) i Long Way Down (ze
Szkocji do Cape Town). Ale na pierwszy rzut oka to go nie definiuje – a to
nieliche i ciekawe dokonanie.
Coming back on my
final flight from the South Pacific last night, I sat next to a business
traveler. In between Blackberrying and reading legal files, she gave me her
brief attention.
She asked: “Do you
travel for work?”
I said: “Not really. I
travel for life.”
“That’s interesting,”
she said as she returned to her files.
- Chris Guillebeau,
The Art of Non-Conformity blog
W filmach/serialach często pada pytanie What do you do for living? W Stanach kultura wręcz oparta jest na
tym, że często podaje się zawód, pyta się o niego i określa osobę przez jego
pryzmat. To, jak zarabiasz na życie, definiuje Ciebie. Ostatnio pierwsze pytanie na temat mojej osoby od nowo poznanej dziewczyny brzmiało "Gdzie pracujesz?"... Istotne, ale nie najbardziej.
Definicja przez największe dokonanie?
Marek Kamiński, zdobywca dwóch biegunów w ciągu
jednego roku.
A co z innymi dokonaniami? Zagłębiam się teraz w książkę „Wyprawa”
Marka Kamińskiego… i te bieguny to nie jest według niego jego kluczowe
osiągnięcie. Był w wielu innych miejscach i dokonał na wielu innych polach dużo
dobrego (wyprawa z Jaśkiem Melą, wyprawa przez pustynię Gibsona, przepłynięcie
jachtem Atlantyku, wejście na Mount Vinson przeprawiając się samotnie przez
pole lodowcowe…). I w ogóle wyprawy w sensie fizycznego przemieszczania się nie są tym co jest najważniejsze dla niego.
Przez zainteresowania?
Na 19-tkę dostałem super rysunek od Chrupka:
I tak wielu mnie postrzegało. Jest Kafka – musi być gitara.
Czy gdybym przestał grać na gitarze, a pozostałe 999 rzeczy zostało
niezmienione… czy byłbym sobą? Przez jakiś rok gdzieś w okolicy 2008-2010 prawie w ogóle nie grałem, nie ćwiczyłem, nie nagrywałem. Niewiele piosenek powstało. A jakoś pozostałem w tym czasie sobą (chyba?). Z czego mógłbym zrezygnować, żeby nadal pozostać w zgodzie ze sobą? Ile musiałbym nowych rzeczy dodać do „swojej
postaci”, żeby przestać być sobą? Wyjść poza ramy obecnego „ja”?
Ile z tego, co definiuje, musiałoby się zmienić, żeby
powiedzieć „on już nie jest sobą”? Albo „nie jest tym, kogo znałem”?
Można zrobić sobie listę tego, co nas charakteryzuje. Cechy
charakterystyczne – zainteresowania, dążenia, czynności którym poświęcamy czas,
które posiadamy (tak , „posiadacz to też definicja…”). I potem nad każdą z nich
zastanowić się – czy gdybym z tego zrezygnował, to nadal byłbym „sobą”? Czy
gdybym przestał coś robić, to byłoby to „moje”? Czy nadal byłoby to, o co w tym
wszystkim chodzi?
Potrafiłem zrezygnować z pieczywa, prawie całkowicie – detal
w definicji postaci (choć niektórzy nie potrafią sobie tego wyobrazić). Nie potrafię zrezygnować z muzyki. Potrafiłbym zrezygnować
z wielu rzeczy w życiu, wiele zamieniłem na inne, kilka byłoby niezmiernie ciężko zostawić. Kilka doszło w
międzyczasie – bo np. na góry tak duże ciśnienie mam dopiero od półtorej roku. Jak
to zmieniło moją „esencję”?
Jeśli człowieka spłaszczyć do jednego zdania, to robi się
monotonnie, jakkolwiek wybitne dokonanie by to nie było. Jak długie powinno być
zdanie, żeby oddać całą postać? Jakim jednym zdaniem sam byś siebie
zdefiniował?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz