środa, 30 listopada 2011

Motyw o wannie

Siedząc w warsztacie samochodowym i pochłaniając sterty cukierków dla klientów czytałem „Wyprawę” Marka Kamińskiego. Jeśli miałbym polecić kilka najlepszych książek ever, to w tym okresie właśnie tę bym polecił (obok „No Logo” Naomi Klein czy „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” Dale’a Carnegiego).

I cofam się do refleksji z kuźnicy instruktorskiej odnośnie motywowania.

Prawdziwa motywacja to wnętrze. Motywowanie – dotarcie do wnętrza i sedna tego, czego ktoś chce, i niech to robi. Niech idzie w tym kierunku, w którym pragnie – ale niech idzie.

Którą drogą człowiek chce pójść, tą należy go prowadzić.
— Talmud

Czyli motywowanie nie jako nadawanie kierunku, a nadawanie pędu? Może jeszcze pomoc w znalezieniu kierunku, gdy ktoś go nie widzi.

Jak to się ma do działania organizacji? Do liderów prowadzących ludzi ku jakiejś sprawie? Do administratorów, którzy muszą zadbać by coś było wykonane i żeby ktoś to zrealizował? Np. do takich drużynowych, którzy muszą zadbać o to żeby zastęp działały? Do kierownika projektu, który musi go zrealizować jeszcze zgodnie z umówionym planem?

rys. Mariusz Stawarski

Genialna ilustracja z „Wyprawy”, autorstwa Mariusza Stawarskiego.

Znowu Pantalon, znowu motywacja wewnętrzna. Wracam do niego wraz z Kamińskim:

Stety albo niestety – najważniejsza jest motywacja wewnętrzna. Trudno ją w krótkim czasie wywołać. (…) Nie przypominam sobie takiej sytuacji, żeby ktoś zrezygnował z udziału w projekcie, a potem mimo wszystko odzyskał wewnętrzną motywację.
- Marek Kamiński, Wyprawa

Może nie warto przekonywać na siłę tego zastępowego. Może ten członek stowarzyszenia nie chce realizować  tego projektu i nie będzie robił tego w sposób dobry nawet jak u niego wybłagamy to „tak”? Wystarczy wyobrazić sobie takie oświadczyny…

Ja jestem za dawaniem szansy na wejście w działanie, do teamu, a jak nie to trudno. Jak potem będzie chciał dołączyć, to czemu nie (o ile nie zaburzy to projektu).

Motywowanie właśnie jako pomoc człowiekowi w odkryciu co naprawdę chciałby osiągnąć. I pomoc w osiągnięciu mu tego. Jeśli nam po drodze razem, to zapraszam. Jak nie, to z powodzeniem idź swoją drogą, życzę wszelkiej dobroci.

A jak to się ma do tego, że „widzę że ktoś ma potencjał i stać go na więcej”?

Pamiętam też historię tragicznej wyprawy na Mount Everest, komuś nie starczało już sił,a jedak ider wyprawy przekonywał go, żeby wspinał się dalej, że szczyt jest na wyciągnięcie ręki, w granicach jego możliwości. Ten ktoś wszedł na szczyt, ale już z niego nie zszedł, tylko został tam już na zawsze…
- Marek Kamiński, Wyprawa

Myślenie – „kiedyś mi za to podziękujesz”. A może nie?

Myślenie – „wyzwanie, spróbuj, co Cię nie zabije to Cię wzmocni”. Może nie zabije, ale złamie?

Podłapane od Maćka „wsadzanie kogoś w za duże buty, żeby do nich dorównywał”. Może to jest strategia, jak dla mnie ryzykowna i tak jak dużo można nią zrobić dobrego, tak i dużo złego. Fajnie przeskoczyć poprzeczkę, która sądziło się że jest za wysoko… a tu jednak hops. Za to bardzo niefajnie nie podołać zadaniu, gdy ktoś motywuje „to wyzwanie, ale dasz radę, na pewno, wierzę w Ciebie”. Szczególnie jak tej osoby nie chce się zawieść albo nie chce się zawieść abstrakcyjnego „poczucia służby/obowiązku”. I dups.

rys. Mariusz Stawarski

Co do za dużych butów – kiedyś ratownik wrzucił mnie do wody na basenie. Podobno tak można przemóc strach przed pływaniem. Nie działa, sprawdzone.

Było kilka innych wyzwań postawionych przede mną, których nie chciałem, ale tak trzeba było – grupa, autorytet zlecającego, obowiązek, norma społeczna. Części podołałem, części nie, części za którymś razem. Chyba wszystkie wspominam negatywnie.

Nie wiem czy zdarzyło wam się zgodzić na coś, bo ktoś prosił, przekonywał, naciskał, nie dawał za wygraną. I potem myśli już w trakcie realizacji „do cholery, dlaczego na to poszedłem, to zupełnie bez sensu, powinienem był odmówić. No dobra, niech już będzie, ale następnym razem…”. Kiła, zarówno dla realizującego, jak i tego, który namówił.

I znowu, nie mówię jednoznacznie co jest dobre, co jest złe, co robić, czego nie. Tylko cytując Marka Kamińskiego zachęcam do refleksji o ludziach, których przekonujemy, motywujemy czy prowadzimy w inny sposób:

Jak odróżnić, kiedy warto kogoś „brać na hol”, a kiedy lepiej jest go zostawić na poboczu?

Może to nie jego wyprawa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz