Siedząc w warsztacie samochodowym i pochłaniając sterty
cukierków dla klientów czytałem „Wyprawę” Marka Kamińskiego. Jeśli miałbym
polecić kilka najlepszych książek ever, to w tym okresie właśnie tę bym polecił
(obok „No Logo” Naomi Klein czy „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” Dale’a
Carnegiego).
I cofam się do refleksji z kuźnicy instruktorskiej odnośnie
motywowania.
Prawdziwa motywacja to wnętrze. Motywowanie – dotarcie do
wnętrza i sedna tego, czego ktoś chce, i niech to robi. Niech idzie w tym
kierunku, w którym pragnie – ale niech idzie.
Którą drogą człowiek
chce pójść, tą należy go prowadzić.
— Talmud
Czyli motywowanie nie jako nadawanie kierunku, a nadawanie
pędu? Może jeszcze pomoc w znalezieniu kierunku, gdy ktoś go nie widzi.
Jak to się ma do działania organizacji? Do liderów
prowadzących ludzi ku jakiejś sprawie? Do administratorów, którzy muszą zadbać
by coś było wykonane i żeby ktoś to zrealizował? Np. do takich drużynowych,
którzy muszą zadbać o to żeby zastęp działały? Do kierownika projektu, który
musi go zrealizować jeszcze zgodnie z umówionym planem?
rys. Mariusz Stawarski
Genialna ilustracja z „Wyprawy”, autorstwa Mariusza
Stawarskiego.
Znowu Pantalon, znowu motywacja wewnętrzna. Wracam do niego
wraz z Kamińskim:
Stety albo niestety – najważniejsza
jest motywacja wewnętrzna. Trudno ją w krótkim czasie wywołać. (…) Nie
przypominam sobie takiej sytuacji, żeby ktoś zrezygnował z udziału w projekcie,
a potem mimo wszystko odzyskał wewnętrzną motywację.
- Marek Kamiński,
Wyprawa
Może nie warto przekonywać na siłę tego zastępowego. Może
ten członek stowarzyszenia nie chce realizować
tego projektu i nie będzie robił tego w sposób dobry nawet jak u niego
wybłagamy to „tak”? Wystarczy wyobrazić sobie takie oświadczyny…
Ja jestem za dawaniem szansy na wejście w działanie, do teamu, a jak
nie to trudno. Jak potem będzie chciał dołączyć, to czemu nie (o ile nie zaburzy to
projektu).
Motywowanie właśnie jako pomoc człowiekowi w odkryciu co
naprawdę chciałby osiągnąć. I pomoc w osiągnięciu mu tego. Jeśli nam po drodze
razem, to zapraszam. Jak nie, to z powodzeniem idź swoją drogą, życzę wszelkiej
dobroci.
A jak to się ma do tego, że „widzę że ktoś ma potencjał i
stać go na więcej”?
Pamiętam też historię
tragicznej wyprawy na Mount Everest, komuś nie starczało już sił,a jedak ider
wyprawy przekonywał go, żeby wspinał się dalej, że szczyt jest na wyciągnięcie
ręki, w granicach jego możliwości. Ten ktoś wszedł na szczyt, ale już z niego nie
zszedł, tylko został tam już na zawsze…
- Marek Kamiński,
Wyprawa
Myślenie – „kiedyś mi za to podziękujesz”. A może nie?
Myślenie – „wyzwanie, spróbuj, co Cię nie zabije to Cię wzmocni”.
Może nie zabije, ale złamie?
Podłapane od Maćka „wsadzanie kogoś w za duże buty, żeby do
nich dorównywał”. Może to jest strategia, jak dla mnie ryzykowna i tak jak dużo
można nią zrobić dobrego, tak i dużo złego. Fajnie przeskoczyć poprzeczkę,
która sądziło się że jest za wysoko… a tu jednak hops. Za to bardzo niefajnie nie
podołać zadaniu, gdy ktoś motywuje „to wyzwanie, ale dasz radę, na pewno,
wierzę w Ciebie”. Szczególnie jak tej osoby nie chce się zawieść albo nie chce się
zawieść abstrakcyjnego „poczucia służby/obowiązku”. I dups.
Co do za dużych butów – kiedyś ratownik wrzucił mnie do
wody na basenie. Podobno tak można przemóc strach przed pływaniem. Nie działa, sprawdzone.
Było kilka innych wyzwań postawionych przede mną, których
nie chciałem, ale tak trzeba było – grupa, autorytet zlecającego, obowiązek,
norma społeczna. Części podołałem, części nie, części za którymś razem. Chyba wszystkie
wspominam negatywnie.
Nie wiem czy zdarzyło wam się zgodzić na coś, bo ktoś prosił,
przekonywał, naciskał, nie dawał za wygraną. I potem myśli już w trakcie
realizacji „do cholery, dlaczego na to poszedłem, to zupełnie bez sensu,
powinienem był odmówić. No dobra, niech już będzie, ale następnym razem…”.
Kiła, zarówno dla realizującego, jak i tego, który namówił.
I znowu, nie mówię jednoznacznie co jest dobre, co jest złe,
co robić, czego nie. Tylko cytując Marka Kamińskiego zachęcam do refleksji o
ludziach, których przekonujemy, motywujemy czy prowadzimy w inny sposób:
Jak odróżnić, kiedy
warto kogoś „brać na hol”, a kiedy lepiej jest go zostawić na poboczu?
Może to nie jego wyprawa?